poniedziałek, 4 października 2010

Piwnica pod baranami cz. 2

(Powracając do miejsca w którym skończyłem w części pierwszej)... i poszukiwało nowych smaków piwnych, do których nadal nie przywiązywało większej wagi. Zasada była prosta: im taniej i mocniej, tym lepiej. A przypomnę, że dziecko zwane Pawłem studiowało w Poznaniu - stolicy łączenia taniego z pożytecznym. Bliskość Biedronki sprawiła, że zasmakowaliśmy ze znajomymi VIPa (pierwszego wspólnego wieczoru na studiach i jeszcze tego wieczoru dostałbym po ryju). Jak sama nazwa wskazywała (oraz przypominał o tym napis z wieczka), że VIP był piwem dla konesera, poszukującego nowych smaków i wyzwań. Ja, ja i jeszcze raz ja. Lekkie NOT! 3 Vipy i rozum oniemiewał, oniemiewały również kończyny i od czasu do czasu oniemiewało jelito grube.... albo nie.... jelito grube się rozgadywało. Jeszcze jedno piwo z Biedronki pozwoliło mi się nie raz i nie dwa teleportować z nie jednej i nie dwóch imprez: Sarmackie Mocne - kwintesencja dobrego, koneserskiego piwa - plastikowa litrowa butelka, zajebisty procentaż (z francuskiego prosentauge) alkoholowy. Ale o tym ostatnim piwie zapominamy, nie ma go. Kolejnym krokiem połączenia taniości z mocą... z odrobiną jakości było piwo Dębowe Mocne browaru Lech - było dobre, bo mocne. Do dziś nie zapomnę, jak to idąc do pokoju stłukłem na korytarzu 3 Dębce. No tak... bo wieczór z Dębowym Mocnym nazywaliśmy Dębowym Przedszkolem.
Raz pewnego czasu, po pewnym męczącym wykładzie, na którym nie byliśmy, Mistrz Iluzji D. (taki kolega o pociesznej ksywie. którego chyba powinienem przeprosić) zabrał nas do knajpy, której nazwy nie znam. Nazywaliśmy ją potocznie i operacyjnie Oblechem - bo waliło, było obleśnie, ale... Było piwo Fortuna Ciemna za 3,50zł z kija. Pocieszne piwo, słodkie (ktoś kiedyś zwęszył spisek, że to piwo z kolą - NOT!) i dosyć mocne, wchodziło w przełyk jak oranżada, a trzepało jak kompot odstawiony na 4 miesiące do piwnicy w balonie. I tak mijały dni tygodnie, miesiące... Gdy nie było Fortuny, to dzieci raczyły się pospolitymi i szarymi piwami Leszkiem, Tyskiem i Rusem, wszelakimi Kalsbergami i Tatrami, Harnasiami, Żubrami, itp, itd. W domu pijało się to samo pospolite świństwo, gdy...
W roku 2004 Carlsberg przejął browar Sierpc, a obleśne piwo Kasztelańskie zamieniło się w Kasztelana, tym samym poprawiając się jakościowo i smakowo 666 razy. I tak już Pawełkowi zostało - Kasztelan w domu, Fortuna w Poznaniu. Po powrocie na stałe na słoneczne kujawy Fortuna poszła w niepamięć, a pozostał jedynie Kasztelan. Rok 2008 to kolejny przełom - Kasztelan Niepasteryzowany, zwany potocznie przez Zacną Ferajnę Niepasteryzacją. Piwko o krótkim terminie ważności, super smaku i dużej mocy trzepania pomimo małego woltażu. Piwo, o zgrozo, dostępne było tylko w lato. 10 miesięcy czekania na kolejną dawkę to stanowczo za dużo czekania. W tym roku Niepasteryzacja przyjęła nową etykietę i pojawiła się w puszce. Zwęszyliśmy spisek, bo przecież browar puszkowany musi być w jakiś sposób zabezpieczony przed osiadaniem chrobotka reniferowego. Spisek, nie spisek to piwo i tak smakuje dylyszys. Pojawiła się kampania reklamowa w ogólnopolskiej TV, a jak widziałem po raz pierwszy zajawkę Niepasteryzacji w telewizorni to miałem łzy w oczach. Gdy przed koncertem Metaliki w Wawie dostaliśmy w sklepie Niepasteryzację, to padłem na pierś i całowałem ziemię mazowiecką. Hasło : Niepasteryzacja to rewelacja zostało na stałe wpisane do Wielkiej księgi przysłów Kujawskich.
A co robi obecnie Paweł Gesler? Wielki smakosz piwa i dobrego gustu i smaku? Obecnie smakuję przeróżne piwa niepasteryzowane i od czasu do czasu w pijalni piw (132 różne piwa do wyboru) zamówię sobie Kasztelana Niepasteryzowanego...

Dyrektywy kulturalne: Serialowa jesień mode ON, czyli wracam z pracy i oglądam przeróżne nowe odcinki seriali i tyle. W robocie zapieprz, nie ma czasu porządnie podetrzeć nosa lamie... Jajka wróciły na miejsce, a Toruń trafia na czarną listę. Noworoczne postanowienie o głuchej białej sowie zostaje ponownie aktywowane i poszerzone o nowe dyrektywy. W piątek goście z Poznania, a nawet pani gość. Sobota, natomiast zaowocuje w pełen przestrzeni i głębi artystycznej koncert agro-grin-corowej kapeli Zachlapany Szczypior!

Dziś w TV Cyganki Eduszy piosenka zespołu Alicja w Łańcuchach o tytule Lesson Learned. Ciekawa, może niektórzy nazwą ją życiową, a ja nazwę ją klawą do samochodu. Zapraszam.

W następnym wpisie opowiem wam co kawał o głuchych białych sowach, z którego to kawału wywodzi się mój światopogląd.

2 komentarze:

Pauka pisze...

Podczas Wielkiej Niepasteryzacji nastąpi klasyczne zagięcie czasoprzestrzeni i piątkowy gośc z Poznania zostanie do niedzieli :D

Wielki Bakaliarz pisze...

Dzieci lubią takie zagięcie czasoprzestrzeni. Być może również przesuniemy się w fazie z gościem.