Dzisiejszy wpis będzie szybki i celny niczym cios Andrzeja Gołoty w krocze Riddicka Bowe. Opowie on o 3 rzeczach, które kojarzą mi się z namiotem. Jak powszechnie wiadomo sezon namiotowy w pełni, Łudstok się zakończył, więc jeżeli ktoś szuka prawie nowego, nieśmiganego namiotu, to niech śmiało wali na pobojowisko po Łudstoku. Kolejnym czynnikiem wpływającym na związłość posta jest fakt, że dzisiaj mamy święto kościelne i czym prędzej po jego napisaniu uderzam do kościoła... NOT! Zaczynamy zatem odliczanie do trzech:
1. Poranny namiot - oczywiste, niczym trotyl na skrzydłach Tu-154. Każdy mężczyzna o poranku odczuwa to zjawisko fizjologiczne (chyba, że ma z tym problem, jest w stresie, jest na Mazurach) - polega ono na tym, że męski członek (a widzieliście jakiś damski?) o poranku pręży się i napina, jakby chciał wyskoczyć z gaci i przemówić ludzkim głosem. Nie ma się tu co rozpisywać, bo przecież każdy chłop i każda dziewczyna wie na czym to polega. Chciałbym polecieć pewną statystyką nawiązującą do Łudstoku: było tam ok. 600tys. ludzi, z czego pewnie połowa to faceci, 1/3 miała ze sobą coś co przypomina namiot do spania. Szybka kalkulacja i otrzymujemy zaskakujący fakt liczbowy: 2 dnia, o Łudstokowym poranku można było naliczyć ok. PÓŁ MILIONA namiotów wszelakiej maści.
2. Namiot a torba od namiotu - bardzo często spotykane mechanicznnofizyczne zjawisko, polegające na mieszczeniu się zawartości torby namiotu do tej torby. Mówiąc po ludzku: po złożeniu namiotu za cholerę nie chciał się zmieścić w torbie doń przeznaczonej. I tutaj taka mała i życiowa anegdota: Miałem kiedyś takiego misia co lubił chodzić w ciasnawych spodniach i do ich zapięcia używał zazwyczaj imadła, szlifierki kątowej, wyrzynarki. A teraz do sedna sprawy: Kiedyś pojechałem do kumpla do zaczarowanej i bajkowej krainy Śremem zwanej i po koncercie kumpla kapeli cała gromada zanocowała sobie w namiocie. O poranku kolega składa namiot - udało mu się już wcisnąć do torby wszystkie namiotowe gadżety, jednak za cholerę nie mógł tej torby dopiąć... suwak od torby odmawiał posłuszeństwa. Na potwornym kacu wypaliłem: Przypomina mi to jak mój miś zapina spodnie. Kolega się uśmiał i prawie wpadł do jeziora.
3. Namiot a gotowanie - prosta sprawa: do rozłożenia namiotu mamy instrukcję, do gotowania nowego żarcia też mamy przepis (tak jakby instrukcję) - więc co można w obydwu przypadkach spieprzyć?. Zapewne można i to wiele razy. Aczkolwiek kiedyś ukułem takie przysłowie: Gotowanie z przepisem jest jak rozkładanie namiotu z instrukcją - nie można tego spieprzyć.
Dyrektywy kulturalne: Elizjum... Widział ktoś? Dobre to? Będę widział w łikend i opowiem kto zabił.
Dziś w TV Cyganki Eduszy mistrzostwo Polski w kołwerowaniu cudzych utworów, a więc Rage Against the Machine w szlagierze Renegades of funk pod obraz tańczących, szczęśliwych ludzi.
W następnym odcinku Los Tres Amigos postaram się doliczyć do czterech!