
Poznajecie tego pana ze zdjęcia? A jak nie poznajecie to podpowiem: jest Lars Urlich z zespołu Metallica i jak każdy dobrze wie, Metallica skończyła się na Kill'em All. Wszystkie dobre zespoły pokończyły się na Kill'em All. Po ziemskim padole chodzi jeszcze jeden Lars - kolega (chyba nawet już nie) z technikum i studiów. Lars to była jego ksywa operacyjna - wiedział o niej, ale nikt jej w jego obecności nie używał. Conajwyżej po pijaku się wymskło, a wówczas Lars się strasznie oburzał. Etymologia ksywy? Bardzo jest prosta ta, ten, to etymologia. Łącząc szybko fakty (obrazek i ksywa kumpla) łatwo można dojść do wniosku, że miał on fioła na punkcie Metaliki. Takiego fioła, że go zaczęliśmy tak, a nie inaczej przezywać. Fioła miał strasznego, wiedział nieomalże wszystko o kapeli, miał wszystkie płyty na ... mp3 (orginalnie ściągnięte z antycznego Napstera i antycznej Kazyy) - fan pełną gębą. A gdy ja sobie kupiłem orginalne CD ww. zespołu to się obrażał (on często się obrażał). Gdy sobie robiliśmy z kumplem (Ojcem Spowiednikiem) jaja na temat Metki (mój ulubiony tekst do dziś, do obejrzenia na jutubie, tutaj... ehhh piękny tekst, a urywek pochodzi z oldskulowego filmu z naszej wycieczki do Częstochowy, głos ojca spowiednika). Podsumowując i nie ciągnąc dalej o tym deklu (bo chyba szkoda na niego internetu): miał chopla na punkcie tego zespołu i to był jego czuły punkt.
Z egzystencjalno-filozoficznego punktu widzenia każdy z nas jest Larsem pewnej sprawy (zespołu, sztuuuki, jakiejś dziedziny żyyycia). Do tak zaskakującego wniosku doszedłem onegdaj z pewną kobietą, gdy leżeliśmy w łóżku. Rozmawialiśmy akurat na temat Larsa (no tak świetny temat na poranne pogaduchy z kobitą w wyrze). I po pewnym czasie rozmowy stwierdziłem do dziewczęcia: A ty jesteś Larsem Godsmaka, a ona się obraziła i powiedziała: A ty jesteś Larsem Iron Maidenż. I miała rację, i również się obraziłem. Widocznie trafiła na mój czuły punkt. Odskok w bok: Godsmak to kapela zmienna jak wszystkie 2 pory roku. Wtedy nie mogłem tego słuchać (rano, do snu, do posiłku, do kupy mi to ona włączała), ale dziś znajdzie się parę perełek: życiowe Whatever i klawe smutnawe Voodoo. Zeskok do tematu: Więc, podsumowując w każdym z nas jest coś z kolegi z technikum. Naszym czułym punktem (zaraz za jajkami) jest właśnie Lars i nic z tym nie można zrobić. Lars to pojęcie przechodnie i potrafi niespodziewanie zmienić dziedzinę. U mnie przeszkoczył z Iron Maiden na Acca Dacca (ale o Iron Maiden pamiętamy, oj pamiętamy). I gdy ktoś powie do nas: Ty Larsie!! Nie oburzajmy się, nie wyrzucajmy konta z naszej-szkapy, nie trzaskajmy głośno drzwiami. Trzeba się pogodzić z faktem: jestem Larsem. Amen.
Dyrektywy kulturalne: od przyszłego tygodnia zaczyna się 4 tygodniowy program Wielkiej Przemiany: zero cukru, pieczywa, piwa i słodkiego wina. Pozostają mi wafle ryżowe, wytrawne wino i wódka (słabe substytuty). I w tym okresie przypadnie mi wizyta w mieścinie, gdzie narodziła się Kultura w Polsce i działa tam znany Kącik Filmowy. Będę pił wódkę i zapijał herbatą. Jak to mawiał kumpel z roboty: on jest w tym znany na świecie: wódce, kartach i minecie. Wyrwane z kontekstu, ale wierszyk wymiata.
Dziś w TV Cyganki Eduszy klasyczny i życiowy klasyk, czyli The Kinks - Tired of Waitinf for You. Na tym teledysku gitarzysta był prekursorem niestandardowego chwytu Gibsonowskiej V-ki. Polecam, zapraszam!
W następnym wpisie zaprezentuję w formie wykresu słupkowego statystyki weselne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz