
I teraz przymioty każdego porządnego metala:
1. Glanczestery - im starsze tym lepsze. Im mniej pastowane, tym lepiej. Prawdziwy metal chodzi przez 365 dni w roku w glanach (wliczając w to prysznic, plażę, łóżko, łóżko z misiem, noc poślubna z misiem i wiele wiele innych). Prawdziwy metal potrafi pić wódkę z glana (raz nam się udało).
2. Czarne bojówki - A na klapach od bocznych kieszeni na nogawkach różne naszywki z nazwami pewnych metalowych zespołów. Im czarniejsze tym lepsze. Jak wielkie było moje zdziwienie gdy w tym roku naszyłem sobie na krótkie spodenki naszywkę Sepultury.
3. Koszulka metala - Taka koszulka z jakimś kapelowym logiem i okładką płyty. Kolor materiału: tylko i wyłącznie czarny. Ten był lepszy kto miał mniej czytelne logo zespołu na koszulce. I tutaj pewne naukowe wtrącenie: razem z bratem wysnuliśmy naukową tezę mówiącą o tym, że: im mniej czytelne logo kapeli, tym lepsza muza. Sprawdziło się to tylko w przypadku kapeli In Flames. A spróbujcie rozszyfrować loga kapeli takich jak: Napalm Death, Mayhem, Zachlapany Szczypior (YES!) czy też innych Death Metal/ Grin Core/ Porn Doom Metalowych kapeli. To musi być dopiero muza...
4. Plecak kostka - kupiona z wojskowego demobilu i usztywniona toną naszwek, maźnięciami korektorem i mazakiem, nabita ćwiekami. Czasem kostka z naszywkami potrafiła więcej ważyć niż komplet książek do 3 klasy podstawówki. Fakt ten był bardzo przydatny bo każdy szanujący się metal waży nie więcej niż 45 kilo. Akurat plecaka kostki nie miałem bo wydawał mi się obleśny.
5. Długie, tłuste baty - myte raz na tydzień dopełniają wspaniale efekt, bez względu na wiek, status oraz płeć.
6. Metalowy portfel - czyli portfel z rzepem i z pewnym logiem kapeli. Pochwalę się, że mam takowy z logiem Iron Maiden i ich najlepszą płytą Live After Death.
Większość powyższych atrybutów można kupić w pewnym internetowym sklepie, po cenach, które po wzroście podatku VAT do 23% biją jeszcze bardziej w twarz (raz kupiłem tam portfel. Opuchlizna po strzale w pysk nie schodziła tydzień). Aha.... za to wszystko zapłacimy kartą Master Card.
A czy wy znacie jakieś przymioty Prawdziwego Metala? Podzielcie się ze mną wiadomościami..
Na koniec anegdota z mojego życia gdy byłem metalem:
Mama kupiła mi koszulkę (podpowiem, że była czarna, ale nie aż tak czarna. Jak się niedawno dowiedziałem była grafitowa). Oglądam, przymierzam, prężę wystające żebra przed lustrem i odpowiadam z oburzeniem:
- Za jasna!!!
Dyrektywy kulturalne: Rok 2010 się skończył, rok 2011 się zaczął. Za 11 miesięcy koniec świata, a ja jeszcze nie spłodziłem syna, nie zbudowałem domu, nie zasadziłem drzewa i nie pomalowałem płotu na biało. Dam radę. Aby się wyrobić w tym roku to chyba zacznę od syna i domu... Rok 2010 pożegnałem poprzez: siedzenie w domu na dyżurze; wypicie kieliszka wódki; wypicie kielonka szampana; obejrzenie Misia; wezwanie o 23:10 do systemu antypompażowego Turbolog (może wiecie co to, bo ja nie wiem), które skończyło się życzeniami noworocznymi przez telefon; nie wystrzeleniem żadnej petardy. Ale za to rok 2011 powitałem: wezwaniem na zakład (już wiedziałem co robić); kompletną abstynencją; 34 krotnym złamaniem noworocznego postanowienia o zaprzestaniu masturbacji; corocznego postanowienia poprawy; kontynuacji światopoglądu Głuchej Białej Sowy i ostatecznie policzeniu do 10. Wiecie przecież, że będzie dobrze, a nawet lepiej! Bo: 10 czerwca kocert Iron Maiden... Jedziecie? Ubieramy się jak na prawdziwego metala przystało? Pewnie komplet jakichś starych metalociuchów się znajdzie, bo glanczestery cały czas w użytku są - tylko zimą. Podobno w 2010 roku wypowiedziałem 666 razy stwierdzenie: co za koleś!.
Dziś w TV Cyganki Eduszy kolejny Blast From The Past, który łączy przeszłość z teraźniejszością - przezacną muzę Sepultury ze stanem artystycznym mojej artyyystycznej duszy (wokalem tenora Pavarottiego). A więc: Pavarotti & Friends - Roots Bloody Roots. W następnym odcinku TV Cyganki Eduszy wstawię dżezową aranżację Spirit Crushera Deathu. Niestety zamiast teledysku jest jakaś mangowa animka. Pozostaje tylko cieszyć się melodią.
W następnym wpisie postaram się wyznaczyć organoleptycznie i empirycznie kiedy to dokładnie wypada ten niesławny koniec świata (daty podam dla naszego kalendarza, kalendarza prawosławnego, chińskiego i kalendarza majów).
Na koniec anegdota z mojego życia gdy byłem metalem:
Mama kupiła mi koszulkę (podpowiem, że była czarna, ale nie aż tak czarna. Jak się niedawno dowiedziałem była grafitowa). Oglądam, przymierzam, prężę wystające żebra przed lustrem i odpowiadam z oburzeniem:
- Za jasna!!!
Dyrektywy kulturalne: Rok 2010 się skończył, rok 2011 się zaczął. Za 11 miesięcy koniec świata, a ja jeszcze nie spłodziłem syna, nie zbudowałem domu, nie zasadziłem drzewa i nie pomalowałem płotu na biało. Dam radę. Aby się wyrobić w tym roku to chyba zacznę od syna i domu... Rok 2010 pożegnałem poprzez: siedzenie w domu na dyżurze; wypicie kieliszka wódki; wypicie kielonka szampana; obejrzenie Misia; wezwanie o 23:10 do systemu antypompażowego Turbolog (może wiecie co to, bo ja nie wiem), które skończyło się życzeniami noworocznymi przez telefon; nie wystrzeleniem żadnej petardy. Ale za to rok 2011 powitałem: wezwaniem na zakład (już wiedziałem co robić); kompletną abstynencją; 34 krotnym złamaniem noworocznego postanowienia o zaprzestaniu masturbacji; corocznego postanowienia poprawy; kontynuacji światopoglądu Głuchej Białej Sowy i ostatecznie policzeniu do 10. Wiecie przecież, że będzie dobrze, a nawet lepiej! Bo: 10 czerwca kocert Iron Maiden... Jedziecie? Ubieramy się jak na prawdziwego metala przystało? Pewnie komplet jakichś starych metalociuchów się znajdzie, bo glanczestery cały czas w użytku są - tylko zimą. Podobno w 2010 roku wypowiedziałem 666 razy stwierdzenie: co za koleś!.
Dziś w TV Cyganki Eduszy kolejny Blast From The Past, który łączy przeszłość z teraźniejszością - przezacną muzę Sepultury ze stanem artystycznym mojej artyyystycznej duszy (wokalem tenora Pavarottiego). A więc: Pavarotti & Friends - Roots Bloody Roots. W następnym odcinku TV Cyganki Eduszy wstawię dżezową aranżację Spirit Crushera Deathu. Niestety zamiast teledysku jest jakaś mangowa animka. Pozostaje tylko cieszyć się melodią.
W następnym wpisie postaram się wyznaczyć organoleptycznie i empirycznie kiedy to dokładnie wypada ten niesławny koniec świata (daty podam dla naszego kalendarza, kalendarza prawosławnego, chińskiego i kalendarza majów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz