poniedziałek, 29 listopada 2010

System antygulaszowy

Witam wszystkie dostojne dzieci, w ostatnim w tym miesiącu szalonym wpisie. Wpis ów nie dosyć, że wyrabia miesięczną normę czterech wpisów, to jest zbiorem dobrych rad kulinarnych dla nieasertywnych obywateli. Każde grzeczne dziecko wysyłane było onegdaj na przeróżne kolonie, obozy sportowe. Jakby główną atrakcją tych wyjazdów były posiłki: dla chłopaków za mało jedzenia, a dla dziewczyn repertuar daniowy nie trafiał w ich (aktualnie uprawianą) dietę. W ten sposób, zupełnie nieświadomie narodził się System antygulaszowy... A wszystko zaczęło się...
Dobre naście lat temu, gdy miałem lat naście mniej niż teraz. Z powtarzalnością niespóźniającego się zegarka uczęszczałem na sportowe obozy. Jak już przedmówca wspomniał we wstępie, podczas posiłków chłopaki dojadali to czego dziewczynom zabraniała jeść dieta, lub też jedli to co dla dziewczyn było obleśne. My, chłopcy wyręczaliśmy niewiasty w tak niezręcznym obowiązku, jakim jest więcej niż 1000 kalorii dziennie. Aż pewnego obozowego wieczora jeden z zaprzyjaźnionych kucharzy wyjawił nam wielką tajemnicę wiary: Wszystko co nie zostanie zjedzone ze śniadania i kolacji (wszelkiego rodzaju szynki i inne balerono-kiełbasy) trafi dnia następnego do gulaszu na obiad. Nic nie stało na przeszkodzie następnodniowego gulaszu, nawet gdy Dominik nadgryzł i nie zjadł plasterek szynki, gdy Adrianowi kichnęło się w talerz z wędliną i nie ruszył tego nikt i gdy Gracjan upuścił plasterek mięska i odłożył to na talerz ze zwrotami - gulasz, leczo albo inne lastryko następnego dnia będzie na obiad.
Ta teoria nabrała sensu, a nasze zachowanie zostało wytłumaczone. Dlatego też, jeżeli chcecie być dobrzy dla innych i poza przeprowadzaniem staruszek przez jezdnie pragniecie dbać o żołądki sąsiadów z turnusu: jedzcie wszystko z talerza, a będziecie mieli pewność, że następnego dnia zaprzyjaźnieni emeryci nie struje się leczem z babokami z nosa Adriana.
W formie przeprowadzonego, nieprzewidzianego eksperymentu oraz jako kolejne zabezpieczenie przez gulaszem na obozowej stołówce powstała herbata po turecku. Przepis jest prosty: wszystko co jest niezjadliwe i obleśne ląduje w czajniku od herbaty (może być pusty).

Dyrektywy kulturalne: mam problem jaki kanał oglądać będę w sylwestrową noc. Chyba będę spontaniczny i wybiorę go ostatniego dnia roku. Ze smutnych kulturalnych wiadomości wypadałoby powiedzieć, że Leslie Nielsen nie żyje. Zmarł w wieku 84 lat, a zapamiętamy go z wielu megaklawych komedii (Nagie Bronie, Czy leci z nami pilot oraz Ściągany). Tylko on z kamienną twarzą potrafił wymawiać zdania pokroju:
Człowiek nie powinien tak umierać. Gdy spadochron się nie otworzy to jest śmierć, wpaść w tryby kombajnu albo stracić jaja w zębach Labonki, tak ja chciałbym umrzeć. Szkoda tego pana.

Dziś w TV Cyganki Eduszy nic innego jak hołd dla zmarłego aktora. Będzie to muzyczny kawałek z filmu Egzorcysta 2 i 1/2. Filmu dawno nie widziałem, aczkolwiek mam go na dysku. Nie marudzę, a zapraszam!

W następnym wpisie kulinarnym przedstawię 100 najlepszych przepisów, których głównym składnikiem jest żółty śnieg.

niedziela, 21 listopada 2010

Los Tres Amigos cz. 8 & ŚAKF cz. 3 - Action Movies!

-=== INTERWAŁ===-
Narreszcie udało mi się odnaleźć najlepszego gitarzystę świata, białego Jimmiego Hendrixa, jedynego i słusznego praworęcznego wirtuoza gitary (zapewne jego kiełbaska ląduje w lewej nogawce bokserek). Wylogowując się z mojej poczty na Onecie (poczty, która wciąż obsysa) zauważyłem takie oto zdjęcie:
Ignoranckie oko zauważy zapewne: ooo! gitara elektryczna, nieźle musi koleś wymiatać i to wymiatać w takiej pozie. Wprawne oko czytelnika mojego skromnego blogaska powie: a gdzie ta gitara ma pasek? Na czym on ją trzyma? Może na parówce schowanej w lewej nogawce bokserek? ... przyglądamy się uważnie gitarze, przyglądamy i widzimy: chwileczkę, przecież to gitara dla leworęcznych. Po cholerę praworęcznemu leworęczna gitara trzymana do góry nogami? Być może jest białą inkarnacją Jimmiego Hendrixa? Amatorka. Wniosek jest jak zawsze jeden i słuszny: Więcej nie założę domeny na nazwa.pl.
-=== PO INTERWALE - WŁAŚCIWY POST===-

I like movies...

I like action movies...
... with naked girls!
Taki właśnie tekst powiedział kolega Niemiec, reprezentujący firmę MAN odpowiedzialną za rozruch turbiny parowej w pewnej fabryce, w której również robię rozruch. Taka jest prawda... któż nie lubi obejrzeć sobie porządnego filmu Akcji (albo nie.... akcji... z małej litery). Filmy Akcji (z dużej) można obejrzeć sobie gdy rodziców nie ma w domu... Jak powszechnie wszyscy wiemy, filmy akcji skończyły się na Kill'em All. Obecnie już nie kręcą porządnych filmów sensacyjnych, pełnych wybuchów, filmów z Brucem Willisem z własnymi włosami na głowie...
O tym właśnie będzie dzisiejsze Los Tres Amigos. O najlepszych wg mnie filmach akcji. Będzie to post stworzony przy współpracy ze Śremskim Akademickim Kącikiem Filmowym. A może to dwa posty zaszyte w jeden? (licząc krejzolski interwał to nawet 3 posty) Wówczas miałbym wyrobioną miesięczną normę. Oczywiście, że NOT! Lecimy:
Szklane Pułapki - filmy kult. Wszystkie trzy części (opcjonalnie czwarta, ale rzadziej oglądana) potrafię wciągnąć w ciągu jednego dnia i bez mrugnięcia., z przerwą na przysłowiowe siku. O czym to: Bruce Willis gra policjanta Johna Mclane'a, który ma tak wielkiego pecha, że za każdym z czterech swoich razy wpakuje się w jakąś mega aferę terrorystyczno-napadową (wyjątek druga część, gdzie gonił wojskowych chcących odbić jakiegoś generała). Znakiem rozpoznawczym Dżona jest podkoszulek na ramiączka, który z minuty na minute robi się coraz bardziej zakrwawiony (czwarta cz. znowu odstaje). Dżon kosi hordy terrorystów, bluźni szpetnie jak szewc albo bosman (polskie tłumaczenie całą szewskość wycina i zastępuje słowami cholera i gówno). Film ten kojarzy mi się ze świętami. Co roku Polsat odświeża nam trylogię w kolejne dni świąt i sylwestra i wierzcie mi, nie ma świąt bez Dżona Majklejna i Kewina. Z części na część Dżon ma mniej włosów, a każdego Mistrza Zła żegna słowami: jupikajej Madierfakier. Co lektor z mojego wydania tłumaczy jako: dymaj się skubańcu. Oskar i pokojowa nagroda Nobla w jednym. Kolejną ciekawostką jest Polsatoskie tłumaczenie i lektor: Jarek Łukomski... ten koleś powinien doprowadzać laski do orgazmu czytając książeczkę do nabożeństwa.
Predateur - pisane z francuska (i nie jest to francuski tytuł pornola, choć zapewne takowy już nakręcono). Ultra dobry film w reżyserii Johna Mctiermana (a ciekawostką jest to, że ów pan wyreżyserował pierwszą i trzecią Szklaną Pułapkę). Film naładowany wybuchami i sterydami. Do obiektywu pręży nam się Arnold "Get tu de czopaaaa" Szwarceneger i zapaśnik Dżesi Wentura (ten z marzeniem każdego dziecka na komunię - sześciolufowym karabinem). Film powinien być lekturą obowiązkową na języku polskim w szkołach średnich. Nie wiem co mogę o nim powiedzieć, bo słowa są zbędne. Reszta jest piosenką... Grupa żołnierzy wyrusza do dżunglę z misją ratunkową, bełkot, bełkot... natrafiają na kosmitę, bełkot, bełkot wielki wybuch na koniec. Proste nie? Żadnych moralnych rozterek głównego bohatera, żadnego kiepskiego wątku miłosnego, żadnego pierdzenia w stołek z nudy.. czysta akcja, adrenalina i testosteron. Podobno kobietom oglądającym ten film podczas seansu rosły wąsy. Kolejnym atutem jest muza Alana Silvestriego, która sama z siebie jest majstersztykiem. A gdy słyszę otwierające film nuty: tydy dy dy dy dy, to po plecach lecą mi ciary. (właśnie w myślach zanuciłem tydy dy dy dy dy i mam ciary). Polecam! Nakręcono również część drugą: również dobrą, acz ciut w innym klimacie. Niedawno Roberto Rodrigez pokusił się o nakręcenie części 3. W kinie ogląda się z lekkim wzwodem, na małym ekranie też.
Cała reszta wymieniona poniżej - no i teraz kompletnie nie wiedziałem jaki film wstawić, więc po troszku wyliczę i opowiem czemu cała reszta: Zabójcze Bronie - czarno-biały duet, świetne połączenie komediowej gleby i akcji bez przegięć w żadną ze stron, cycki (w pierwszych dwóch częściach) i cztery części, co daje nam 8h rozrywki; Commando - Arnold Bramszwajder w filmie, który miał być na poważnie, a można się posikać ze śmiechu. Tony wystrzałów, ponad 115 trupów (sam liczyłem) i przeciwnicy tępi jak mój lewy but po całym dniu łażeniu po górach; Ostatni skaut - Brus Łylys jako prywatny detekryw szukający mordercy pewnej lasi i mordercy pewnego swojego najlepszego kolegi, który pukał mu żonę (Brusowi) - jakież to życiowe. Film wyreżyserował brat Ridleya Scotta - Tony. Tony spisał się na medal. Akcja i przede wszystkiem ultra dobre dialogi, będące majstersztykiem riposty i stwierdzenia faktów o życiu. Film naucza że słowo: bomb znaczy po polsku spierdalaj; Filmy akcji z początku twórczości Stevena Segala - króla aikido i betonowych brwi. Jak miałem lat kilka, to myślałem, że każdy film ze Stefanem to kolejna część Nico. Nikt z taką gracją nie łamie rąk i nie marszczy brwi jak Stefan. Koniec. Jak o czymś zapomniałem to piszcie.

A co się stało po tym jak zaprzyjaźniony Niemiec wypowiedział zdanie z początku właściwego posta? Następnego dnia potajemnie nagraliśmy mu na gwizdek (czyli pena) 3 fikołki, zwane przecinakami, tudzież pykaczami. Dziękował nam jeszcze przez tydzień.

Dyrektywy kulturalne: Okazało się, że Niepowstrzymany to zacny film. Nie widać ręki komputera, a wgniata w kinowy fotel akcyjką. Poza tem? Wczoraj widziałem w TV świąteczną reklamę koka koli - oznacza to, że za miesiąc święta i w TV Szklana Pułapka (TAK!). Pojawia się teraz pytanie: w jaki sposób i z kim nie spędzę sylwestra? Najprostszym rozwiązaniem i samozaplanowaniem będzie wzięcie dyżuru w pracy. Pewna koleżanka powiedziała: jesteś dziwny, że nigdzie nie chodzisz w sylwestra. Odpowiedziałem jej: Jestem dziwny jeden dzień w roku - w sylwka. Dziewczyny są dziwne 5 dni w miesiącu, 12 dni w roku. Niepokojąco zacząłem słuchać Creeda. Trzeba to wyjaśnić, wyjaśnić jednym mejlem.

Dziś w TV Cyganki Eduszy teledysk o Pewnym Dżonie. Zespół Guyz Nite, piosenka Die Hard. Teledysk jest kwintesencją tego co wybucha w Szklanych Pułapkach.

W następnym Los Tres Amigos opowiem o nowej trylogii Gwiezdnych Wojen. Odcinek nazywać się będzie: Jak nie należy kręcić nowej trylogii Gwiezdnych Wojen.

wtorek, 9 listopada 2010

10 lat za wcześnie

Dzień dobry młodzieży szkolnej. Korzystając z tygodniowego urlopu i kompletnego obijactwa postanowiłem napisać zestaw pewnych przemyśleń szkolno-remontowych. Za oknem pogodowa kifoza, w głowie jesienna deprecha, a na blogasku wąsy i niegolony zarost pod pachami.
Aczkolwiek: 2 dni temu z Zacnym kolegą Ronem odwiedziliśmy naszą szkołę podstawową, na którą niczym grom z jasnego nieba spadła chmura unijnej kasy. W ten sposób szkoła dorobiła się nowej sali widowiskowo sportowej, siłowni (TAK!), oświetlonego stadionu i zestawu huśtawek, bujaczek i zjeżdżalni. Obchodziliśmy sobie tak nowy obiekt z kolegą, obchodziliśmy i doszliśmy do zatrważającego wniosku: urodziliśmy się o 10 lat za wcześnie, bo?
..no bo: Już wymieniona powyżej szkoła podstawowa zaopatrzona w nową sale i inne atrakcje. A za naszych czasów włef miało się w jakiejś obskurnej małej salce, kozłować piłką jednorącz nauczyłem się w 3 klasie podstawówki. Warunki straszne, obskurnie, brudno i zimno. A po 8 latach:
Technikum czas nastał i ponownie: W pracowni informatycznej siadaliśmy w 5 przy jednym komputerze, lub też jak jakiś sobie samemu złożyliśmy. O internecie dowiedzieliśmy się z niesamowitych opowieści pana od informatyki (siadał na podwyższeniu, a my wokół niego na podłodze po turecku i z rozdziabanymi mordami, z niedowierzaniem słuchaliśmy o cudzie zwanym Internetem). Włef mieliśmy albo cały rok na stadionie i graliśmy w nogę, albo na sali w której grając w kosza trzeba było robić slalom między filarami. Po wyjściu nas z technikum szkoła dorobiła się kapitalnego remontu, nowej pełnowymiarowej sali do kosza, basenu, 666 pracowni informatycznych itp, itd. Wszystko to przeszło mi koło nosa.
Na studiach? Postawili nam jakiś nowy budynek, ale rzadko do niego zaglądałem, bo mi było kompletnie nie po drodze, albo musiałem jechać do domu.
.. Zaczęliśmy się tak użalać nad sobą, że powinniśmy się urodzić w 1993 roku, to te wszystkie cuda i udogodnienia nie przeszłyby koło ryja. Z drugiej strony byłoby za łatwo: Nie wiedziałbym do czego służy trzepak stojący przed domem, miałbym pewnie o 100 więcej uczuleń, bo na dwór wychodziłbym tylko idąc z domu do garażu, pierwsze klocki lego miałbym kupione za złotówki, a nie za uzbieraną kupkę zachodniej waluty (i pomijam fakt, że nowe Lego to straszna kupa). Co jeszcze? Pierwszego pornola nie obejrzałbym u znajomych w konspiracji na VHS, a na internecie (pomieszał trochę przy nazwie ...tube.com), miałbym szalone konto na pingerze czy innym kozaczku, a większość moich koleżanek straciłaby dziewictwo w wieku 13 lat i wiele wiele innych przykładów...
Cofam to co powiedziałem, wcale nie żałuję, że urodziłem się w '83, bo to zacny rok. Nie liczy się wyposażenie szkoły i metraż sali od włefu, liczy się klimat i czad, jaki wytwarzała Zacna Ferajna, a wierzcie mi, że był ogień!

Dyrektywy kulturalne: W łikend w Multikinie seanse za 11zł. Trzeba będzie się wybrać na jakieś porządne amerykańskie kino, w którym jest więcej wybuchów niż wypowiedzianych słów (Niepowstrzymany Tonnyego Scotta?). Piątkowy wyjazd do Poznania zaowocuje wieloma wydarzeniami pełnymi kultury i duchowych uniesień, z których i tak 75% nie będę pamiętał. Na jesienną pogodową kiszkę polecę płytę zespołu In Flames - Clayman.

Dziś w TV Cyganki Eduszy piosenka, będąca zarazem brodoopluwaczem, że mnie tam nie będzie. Za 3 dni w Płocku koncert Żana Miszelę Żara, a z Włocławka do Płocka jest tylko 46 km... Aj, głupi ja, głupi!! Piosenka to Equinoxe 5 z repertuaru koncertującego pana. Trąca lekko muzeum (ma 30 lat), trąca elektronisze (z najwyższej półki). Zapraszam.

W następnym wpisie opowiem jak spróbowałem przywrócić równowagę wszechświata i królestwo słońca poprzez próbę odzyskania koszulki Iron Maiden.

wtorek, 2 listopada 2010

Świąteczni Mistrzowie Marketingu

Witam serdecznie w poświątecznym wpisie. Będzie on krótki i treściwy, a jego głównym celem będzie wyrobienie rocznej normy postów, którą to normę mam mocno w plecy.
Jak co roku w sklepach i obok nich mistrzowie marketingu ustawiają dekoracje przed każdym ważniejszym świętem (święto łodzi podwodnych, dzień środkowego palca, dzień bez masturbacji). Można to zauważyć głównie przed Bożym Narodzeniem, gdy w wielkich sklepach choinki i bombki stoją już w październiku. A co gdy Święto zmarłych jest niebezpiecznie blisko Bożego Narodzenie? Powstaje wystawowa hybryda, łącząca bombki i znicze, takie nowe święto: Narodzenie Zmarłych.
A co na to mówi Kościół? Ksiądz też człowiek i komplet alufelg i zimowych opon do samochodu mieć musi w celu zachowania pewnego standardu i klasy życiowej. Cmentarze przepełnione grobami i ludzie w obawie, że będą musieli leżeć gdzieś zakopani na podwórzu robią sobie rezerwacje grobów. To zdjęcie zrobiłem 2 lata temu. Ciekawe czy ta rezerwacja jeszcze jest? Zupełnie jak w knajpie... tylko do zdjęcia karteczki rezerwacja zupełnie mi nie śpieszno.
Dialogi cioci Agnieszki: Dawno, dawno temu, gdy o kobietach nie wiedziałem nic (byłem młody), byłem nieśmiały (technikum) i miałem małą styczność z płcią przeciwną (technikum) mama opowiedziała mi pewną życiową mądrość:
- Bo widzisz Paweł, gdy kobieta mówi
NIE, myśli MOŻE, a jak mówi MOŻE to myśli TAK....
- A co gdy mówi TAK? - Zapytałem.
- Jak mówi TAK, jest zwykłą kurwą...

Dyrektywy kulturalne: .....yyy.... aha, Incepcja podobno dobry film, ale już 2 dzień z rzędu zasypiam po 15 minutach. Spróbuję dzisiaj usiąść i obejrzeć w godzinach dziennych. Za 1.5 tyg wizyta w dawnek kwaterze Hitlera - Poznaniu i pewna uroczystość parapetowa u pewnego pana.

Dziś w
TV Cyganki Eduszy, z okazji Zaduszek słowo z zaświatów od kogoś zmarłego. Każdy kto chociażby przechodził obok gitary w sklepie elektrycznym musiał się nauczyć wstęp do tej piosenki. A więc: Nirvana - Come as You Are. Zapraszam do uczenia się na gitarze wstępu. Z ciekawostek przyrodniczych opowiem, że wstęp ten umiem grać na gitarze.

W następnym wpisie opowiem jak nauczyć się wstępu granego na łyżce i kolanie do Thunderstruck.