niedziela, 28 lutego 2010

Bella czy Italia?

Witam wszystkich serdecznie w ostatnim dniu ulubionego miesiąca wszystkich skośnookich mężczyzn. Jako, że terminy gonią, czas ucieka, a tematów do napisania jakiegoś sensownego wpisu jest tak dużo co dni w tym miesiącu (czyli mało), to postanowiłem oprzeć mój dzisiejszy w(z)ywód na pewnej antycznej historii, opisującej męski punkt widzenia na pewne sprawy i być może rozwiązujący wiele damsko męskich konfliktów. Nie zaczynając od "A więc,":
A więc, many many years ago, wraz z kompanem do picia Jędrkiem staliśmy sobie w biedronce za alkoholem (przyznam się bez bicia, że był to Keleris, znany obecnie jako Amarena). Dodam jeszcze, że był to okres początku sylwestrowego szaleństwa. Staliśmy sobie w kolejce do zapłacenia za kilka Kelerisów i naszła mnie pewna myśl, którą od razu zamieniłem w czyn, wypowiadając ją na głos. I tak nie mówiąc rzekłem: Słuchaj Jądro: Keleris przy dobrych wiatrach kosztuje 3,40zł. I jaki on jest? Butelka po 0,7 wódki (być może z odzysku), krzywo przylepiony papierek, wydrukowany za pomocą 2 kolorów, miedziany, źle spasowany kapsel... A teraz przyjrzyjmy się szampanowi z Reala za 4zł: Ładna zielonkawa ciemna butelka, papierek, na którym w kilku kolorach (w tym złoty) wydrukowane jest po rosyjsku coś pod deseń: szampańskoje igristoje; plastikowy korek, pazłotko z czekolady na wierzch. I zaczęliśmy rozważać, co powinno być smaczniejsze. Szybkim kosztem wyszło nam, że oczywiście Keleris. No bo przecież cały koszt produkcji poszedł w zawartość obleśnie wyprodukowanej butelki. A szampan? Zapytał nagle ktoś z tłumu. No tak, podział kosztów w szampanie: 90% szato butelka, 10% zawartość. Więc od razu widać, że nasze szampańskoje to szczyny i będzie nas bolała głowa. Niestety po Kelerisie też bolała...
I teraz zadajemy sobie egzystencjalne pytanie, które z góry skazuję na bycie pytaniem retorycznym: Czy praktyczność, czy elegancja produktu? Wiadomo że praktyczność (dowiedziona już 2 posty temu). Dzięki praktyczności mężczyźni mają jeden wygodny garnitur, parę koszul, wygodne 2 pary butów i ulubiony podarty i upaćkany podkoszulek w którym uwielbiają chodzić po domu. A dziewoje co mają? Szpilki od których kręgosłup przybiera kształt klucza wiolinowego, sukienki, które po kilku godzinach uciskają. No tak, nie wszystkie, są wyjątki co mają również lekko ztyrany podkoszulek o dziurawe dżinsy do chodzenia po domu. Klasyczna sprzeczność płci, z której to powodu rodzą się konflikty, sprzeczki, wypowiadane są słowa Odchodzę. Np: w jakimś sklepie meblarskim para ogląda mebel, dziewczyna zachwycona, bo śliczny beżowy, ze ślicznym tjulem, abażurem i wzmacniany fiszbiną (więcej słów których nie rozumiem nie jestem sobie teraz w stanie przypomnieć). Mebel śliczny, ale za to okrągły, niski i zmieści się do niego co najwyżej karzeł w bikini. Oczywiście cena produktu bije po twarzy i portfelu. Chłop odpowiada na to: niepraktyczny, drzwiczki są na wysokości mojej twarzy, więc będę po pijaku w nie uderzał głową, nie zmieszczą się tam butelki z wódką, nie wejdą płyty z pornolami na DVD, jest okrągłe, nie wiem co to tjul abażur i fiszbina... Zaczyna się kłótnia, zaczynają się kłopoty. A gdyby projektant z Paryża dodał odrobinę praktyczności do mebla? Ktoś by umarł? Może to była projektantka, albo projektant gej... A z drugiej strony, kupię do pokoju meblościankę Jolanta, wykonaną z płyty paździerzowej i kosztującą 300zł, to co powiedzą moi znajomi, którzy podatek Vat rozliczają w Funtach? Szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi.
Od jutra rusza wielki remont drogi dojazdowej do pracy, bo dziury w drodze są niesamowicie duże (z praktycznego punktu widzenia mogłem sobie kupić terenówkę, np. tanią Ładę Nivę). Kupiłem co innego. Ale najczęściej wybieram praktyczne rzeczy (poza paroma wpadkami zakupowymi). Mówiąc ogólnie jestem Praktyczny Ali.

Dyrektywy kulturalne: Odliczanie do koncertu ACCA/DACCA trwa (3 miesiące bez jednego dnia). Wybieram się do kina na nowy film Wielkiego Gentelmana, co o wiek nie pyta: Romana P. Może będzie ciekawy, a może nie. Uczę się na pamięć dyskografii Anthraxa, bo będzie on atrakcją kolejnej Wielkiej Erekcji, 20 dni po Wielkiej Erekcji z Acca/Dacca.

Dziś w TV Cyganki Eduszy pewien elektronisze kawałek, którego motyw przewodni chodził za mną 8 lat i nie znałem jego tytułu, do niedawna. Całkiem miły w odbiorze (za sprawą miłych pań). No to: Moguai - U know Y. Zapraszam:

W następnym wpisie przedstawię przepis na kryzysową zupę bazującą na kleju mącznym typu Wikol.

Brak komentarzy: