
WKK, czyli Wieczorny Kącik Konesera (nie mylić z koncikiem). Tutaj wykorzystana jest po dwakroć literka K. Co oznacza ów skrót? Wieczorny - no to jak zachodzi słońce (lub też po pracy); Kącik - czyli 2 płaszczyzny nałożone na siebie pod pewnym kątem; Konesera - osoby obeznanej w wielu dziedzinach (np. jak na obrazku). WKK to spotkanie kilku uzdolnionych umysłów przy szklance (szklankach) wytwornego alkoholu.. i tu uwaga: nie może to być ani piwo ani wódka. Zazwyczaj wino podawane w kieliszkach, lub też zacny słodki wermut z limonką lodem i źdźbłem wody mineralnej. Podczas spotkań tych odbywają się szerokopojętej rozmowy na przeróżne tematy. Jak zwykłem mawiać: "Każde takie WKK i zegarek mi się późni 5 minut", bo rano, wstając do pracy głowa ciąży, a ucho nie słyszy budzika. Bardzo fajne to WKK. Kilka uwag: może się odbywac tylko i wyłącznie w dni pracujące (od pn. do pt.) i rozgrzewką przed WKK jest jedno najlepsze na świecie piwo (to piwo to jeszcze nie WKK, to rozgrzewka). Onegdaj numerowałem każdy odcinek WKK, numerowałem i tytułowałem. Jednak gdy ich liczba zbliżyła się do liczby odcinków Klanu, to dałem sobie spokój.
3*K - bardzo enigmatyczny skrót oznaczający Kebab, Kino (lub koncert),Kasztelan. Skrót stosowany w piątkowe wieczory. Który wrósł we mnie jak wrastający paznokieć... Bardzo przyjemny rytuał występujący nader często. Skład taki co zawsze (plus minus jakieś panie, pozdrawiam panie). Odbywa się on w kolejności opisanej w odtajaniu skrótu: Najpierw jakieś szybkie proteiny w postaci znamienitego kebaba (zatwierdzonego przez Sułtana kebaba - Macieja). Jak kebab to tylko z dworca i tylko z jednej budki (chociaż dzisiaj konkurencyjna budka też dała radę). Następnie czas na Kino: mamy tylko jedno w naszej mieścinie (na szczęście Multi). Jakiś nie wymagający wysiłku umysłowego repertuar. A po filmie w altance Kasztelan (zwany również najlepszym piwem na świecie). Podczas degustacji omawiany jest film (recenzji filmu nie powstydziłoby się koło dyskusyjne miłośników filmu ze Śremu), oraz dupeczki wychodzące z kina. Potem pozostaje czas na jeszcze jedno K, czyli na kimono.
No cóż może, nie ubieram białych rękawiczek, nie wciągam przekątnej stołu fety, nie gwiżdże w gwizdek gibając się jak dekiel na parkiecie, lecz jest to nasz regionalny patent na spędzenie wieczora w doborowym towarzystwie z doborowym trunkiem.
Dziś w TV Cyganki Eduszy przedstawię dżezowy wyczes (no bo jak wszyscy wiedzą jestem koneserem dżezu), czyli The Dave Brubeck Quartet - Take Five. (dzięki Jah za tytuł, bo motyw powszechnie znany, acz tytuł wręcz przeciwnie). Zapraszam.
W następnym wpisie zdradzę tajne przepisy brata na gotowanie parówek bez zdejmowanie flaka i wlewania wody, oraz na gotowanie jajek bez wody (przy użyciu energii kosmicznej).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz