czwartek, 14 maja 2009

O czym oni śpiewają - cz. 1 Jedwab

W dzisiejszym skromnym blogasku chciałbym przedziurawić błonę dziewiczą nowego skromnego działu, pt: "O czym oni śpiewają". Czyli moim skromnym szwedzkim okiem, którym postaram się rzucić w słowa pewnych znanych piosenek (tak zwanego ogniskowego kanonu). A dlaczego taki dział? Odpowiedź jest prosta: po pierwsze: każda telewizja ma swoje "o co kaman?", więc ja mam swoje o co chodzi w polskich piosenkach. Po drugie usłyszałem dzisiaj szlagier Kobranocki "Kocham cię jak Irlandię" i jak zacząłem interpretować to ze śmiechu nieomalże wjechałem do rowu samochodem. Po trzecie udowodnię, że dysgrafia istniała już wcześniej i nie zapoczątkowały jej zespoły pokroju Komy, czy też Fila... Lecimy. Na tapetę biorę na prawdę bardzo fajny kawałek Róż Europy, które grając koncert we Włocławku pomyliły go z Wrocławiem (sam słyszałem). Tak zmierzyłem z tematu w poprzednim zdaniu, że aż nie podałem tytułu piosenki: (ale pewnie każdy się domyślił) Jedwab. No to lecimy. Interpretacja będzie się odbywała na bieżąco, co kilka wersów:
Ofiaruję mojej dziewczynie
Z kwiatów Holandii utkany

Szlafrok, w którym utonie

Całkiem niezły posiłek, jaki

Pierwsze 4 wersy informują nas, że zapowiada się jakiś prezent dla dziewczyny podmiotu lirycznego. Prezentem jest szlafrom z kwiatów Holandii utkany. Jeżeli wszystkich kwiatów, to strasznie gruba ta dziewczyna. O gabarytach kobiery informują nas kolejne 2 wersy, w których dowiadujemy się, że dziewczyna to straszny łasuch i czasem nie potrafi trafić widelcem do buzi. Nietrafione jedzenie wpada pod ubranie. Taki szlafrok może i jest ładny z tych kwiatów, ale zupełnie po 3 dniach skiśnie.

Konsumuje lubieżnie co wieczór
W ciepłych dekoracjach pokoju
Przy świecach i przy koniaku
A nad sobą mam jej loki
I tutaj potwierdzenie łasuchowości. Codziennie dziewczyna zasiada do stołu i zajada balerony i kiełbasy. Wszystko to odbywa się przy stole. Tylko zastanawia mnie gdzie siedzi podmiot liryczny, że ma nad sobą jej loki? Zależy o które loki chodzi... hy hy hy.
Tak, tylko ona, jak jedwab
Refren jest prosty jak świśnki ogon: Dziewczę wyszło kąpieli i od wody się tak pomarszczyła, że ma skórę jak jedwab. I stąd również ten szlafrok. Cała piosenka układa się w spójną całość.
Ofiaruję mojej dziewczynie
Wszystkie kwiaty Holandii

Jeśli będzie trzeba ukradnę
W nocy przy księżycowej pełni
A potem wycisnę z nich soki

Przyprawię kalifornijskim winem
I zanurzę się z moją dziewczyną
Po kolana, po pas, po szyję
I teraz poleciałem po zwrotce: Tutaj podm. lir. (skrót jeszcze z technikum z polaka, może za to polonistka stawiała mi zawsze buty) kradnie tym razem wszystkie kwiaty Holandii, albo minął rok od szlafroku z kwiatów, albo mamy 2 Holandie. Jest pełen miłości i oddania, bo nawet chce ukraść. Następnie zdradza nam jak się robi perfumy (ubiegł pewien film o kilkanaście lat). Tylko po co on chce nurzać swoją dziewczynę? Być może śmierdzi? W końcu jest gruba, nie trafia jedzeniem do buzi, jedzenie się popsuło, laska zaśmiardła. Ale on też chce się maczać w perfumie. Albo też sam lekko nadwala potem, albo solidaryzuje się ze swoją dziewczyną i chce jej dodać otuchy w wannie. Tylko czy się z nią tam zmieści? Może dowiemy się w następnej zwrotce?
Lubię jej farbowane rzęsy
Piegi i policzki blade
Lubię kiedy miękko ląduje
Ona zmysłowo na mojej twarzy
Tutaj dowiadujemy się o wyglądzie dziewczyny: Gruba, farbuje rzęsy (nie wiedziałem, że ktoś poza mną to robi), piegi, lekko blada cera. Na koniec lekka nuta erotyzmu, tylko żeby podmiotowi dziewcze nie zmiażdzyło twarzy. Bo lekko to pewnie nie będzie.
Tak, tylko ona, jak jedwab
Ofiaruję mojej dziewczynie

Holandii morskie owoce

Zjadła tamten posiłek i znowu głodna. Więc dostanie jakiś ochłap z krewetek, szczerzuj i innych mintaji. Wszystko importowane z Holandii.
Wraz z nimi podejrzane przygody
Bez pieniędzy dzikie podróże
Skrawek wszystkich tajemnych wycieczek
Sam słowa ubieram doskonale

Resztę stanowi moja dziewczyna

Tylko ona jest jak jedwab
I znowu elementy tajemnicze. Poprzednio podm. lir. kradł kwiaty Holandii, wiązało się to zapewne z tajemnymi wycieczkami. Więc opowiadał jej tylko te fajniejsze fragmenty, bo za całość musiałby ją zabić. No ale nie to jest najważniejsze, oczywiście liczy się tylko ona.
Lubię jej...
Tak, tylko ona, jak jedwab

Ofiaruję mojej dziewczynie
Rodzynki, krewetki, mandarynki
Palcami obejmę jej skronie, gdy na stole płonie węgierski puchar

Duży w polewie czekoladowej, w nim orzechy mrożone

Tutaj mamy tajski masaż skroni i znowu kulinaria: przepis na węgierski deser w węgierskim pucharze. Węgrzy są lekko zryci, bo jak można jeść takie coś: rodzynki z krewetkami, bite śmietany. Brzmi jak kuchnia mojej byłej laski. Może ona też była z Węgier, a ja się tak oburzałem za twardy ryż. Przepraszam...
Jesienna niepogoda, a my na przekór tej sytuacji
Idziemy bezwiednie, zjadamy jagody, one narzeczone bitej śmietany
Jak gdyby nigdy nic, ponieważ kiedy spotkają się nasze dłonie
Ja się nie boję, ty się nie boisz, ono się nie boi
No i tak sobie parka spaceruje, po czym podm. lir strzela nas w pysk informacją, że chyba dziewczyna jest w ciąży. I już płód też się nie boi. I teraz wiadomo skąd ta otyłość, skąd te kaprysy na krewetki z czekoladą i rodzyną, ból głowy i masaż skroni - kaprysy kobiety ciężarnej.
Popołudnie próbuje nas gonić, jemy szybciej szczęśliwi w pogoni
Moja dziewczyna, tak tylko ona jak jedwab jest nieskażona

Popołudnie mija bezkarnie cytrynowo, oni w szybszym marszu zajadają resztki węgierskiego deseru, zachodzi słońce i czeski KONEC.

A dziś w TV Cyganki Eduszy taśma cenna niczym film z YETI. Nagranie jak tańczę (niestety tego nie pamiętam, bo byłem kompletnie zalany)

W następnym odcinku cyklu zintepretuję słowa wszystkich instrumentalnych utworów Metalliki.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Perfekcyjne, pozdrawiam z rodzinką

Anonimowy pisze...

jedyny facet, który potrafi napisać dobrą piosenkę o siadaniu na mordzie. good stuff, ocena interpretacji dwa meble z ikei na 10.