wtorek, 7 grudnia 2010

Tańczmy z cyganami

"Dzień dobry wieczór" powiedział zakłopotany Paweł w ostatnią niedzielę. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ze strzępków informacji z sobotniego wieczora wyłoniła się mglista postać Pawła szlifującego Martensami (ukłon w kierunku konsumpcyjnego trybu życia) parkiet w pewnej knajpie.... Pawła? Szlifującego parkiet? Martensami? - zapytacie. Egzakli.
Dzisiejszy post miał się nazywać "Patrik Słejzi i przyjaciele cz. 2", jednakoż Patrika już z nami nie ma, a na pewno jacyś cyganie się znajdą.. gdzieś. Tego wieczora ich z nami nie było, bo rano po skontrolowaniu rzeczy osobistych znalazł się i portfel i telefon (ze stadionu na Wemblej wita państwa Uprzedzony-Ali Szpakowski). Dyplomatycznym głosowanie wypadło na tytuł pewnej piosenki nisko-polowej, która leciała ta: Tańczmy z cyganami, cyganaaaamiiii, tańczmy lalalalalala... słów dalej nie znam. Czemu wymsknięta pier(w)ś Foremniaczki na zdjęciu otwierającym? Bo tak!
A teraz historia od początku:
4 i pół miliarda lat po zastygnięciu płynnej masy ziemi postanowiliśmy urządzić sobie post-andrzejki. Wlawszy w siebie sporo wódki wyruszyliśmy na miassto.. Zaszliśmy do pewnej knajpy zwanej Czarnym Spichrzem i posadziliśmy dupy za stołami, a sami poszliśmy do baru po piwo. Wypiwszy po jednym któraś z pań wyciągnęła mnie na parkiet. Po 3 minutach mistrzowskiego Tańca Gierkowskiego ktoś włączył Nirvanę, a ja dostałem od kumpla z barku w nos. Nos do dziś przy przekręcaniu jego czubka wydaje śmieszne dźwięki. Pogodziwszy się z bólem wstałem i poszedłem dalej tańczyć - nie taniec Gierkowski. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że potrafię skoordynować nogi, ręce, stawy i głowę w jakąś schludną i estetyczną całość... co było miłe.
Dnia następnego wstałem i usiadłem. Nie bolała mnie głowa, a ciuchy nie śmierdziały fajkami. No tak! W odpowiednio małych knajpach nie można już palić. No właśnie. coś mi tego wieczora nie pasowało... widoczność w lokalu była lepsza niż zwykle, nie śmierdziało, a 3/4 ludności lokalu co jakiś czas zakładało kurtki i wypadało na dwór... Narreszcie nie będzie mnie bolała głowa dnia następnego, narreszcie nie będę musiał odkażać ciuchów chemikaliami w celu pozbycia się papierośnego smrodu, nareszcie lub być może się wytańczę? A może nie... Jak to powiedziała pewna koleżanka z Poznania: We mnie trzeba wlać kilka szklanek wódki, żebym wykonał chociaż taniec gierkowski na siedząco, a co dopiero na stojąco, na parkiecie. Wniosek jest jeden: zakaz palenia w knajpach to chyba jeden z najlepszych pomysłów ostatnich lat w Polsce. Oczywiście zaraz po pomyśle postawienia krzyża pod pałacem prezydenckim.

Dyrektywy kulturalne: hmmmmm.... mmmmm. Brak, coraz bliżej końca roku, a wiadomości zewsząd donoszą, że rok kończy się coraz bardziej chu*wo. Mnie też to dotyczy? Jeszcze nie wiem. Filmowo polecę wam trylogię Powrotów do przyszłości oczywiście obejrzaną pod rząd. Całkiem miłe wspomnienie z dzieciństwa.

Dziś w TV Cyganki Eduszy kolejna piosenka Alicji w Łańcuchach spod znaku melodyjnej i akustycznej nuty. Panowie ładnie śpiewają, a przez kadr przewijają się ładne panie.... Ładnie, a nawet fajnie. Piosenka zwie się Your Decision. Zapraszam przed odbiorniki wszystkich radiosłuchaczy.

W następnym wpisie przedstawię przepis na wigilijnego karpia, wykonany głównie z wołowiny.

Brak komentarzy: