czwartek, 29 kwietnia 2010

Erotisze aus akademisze

Witajcie drogie dzieci. Było już kisze aus akademisze, a co jest tak samo ważne jak kisze? Oczywiście, że erotisze i oczywiście aus akademisze. Miał być wpisik o gadu gadu, ale stwierdziłem, że w tak pięknych okolicznościach przyrody w każdym z was obudził się gen królika wielkanocnego, zwany potocznie Syndromem Królika Wielkanocnego.
W akademiku się gotuje, przypala jedzenie, pije, miesza spiryt z wodą i wmawia gościom, że to Starogardzka, gra w nocy na gitarze, rzyga do szuflad, jeździ na rolkach, żyga do garków, znowu pije, oczywiście ciupcia no i od czasu do czasu (żaaadko) uczy i śpi. Czynność zwana oczywiście ciupcia oznacza odbywanie stosunku płciowego - oczywiście z osobą płci przeciwnej. Bo samemu to można conajwyżej pouprawiać Regułę Prawej Dłoni za pomocą prawej dłoni i strony z przeróżnymi przedrostkami i końcówką ...tube.com.  Opowiem tu wiele tajników i aspektów erotisze i spróbuję wyciągnąć jakieś proste wnioski.
Aby było po katolicku, albo prawie po katolicku (nie wiem bom niebieżmowan) para musi być po ślubie żeby sobie mogła poużywać. A gdy mówimy o prawie po katolicku, to para powinna być przynajmniej zaręczona. A więc:
1. Zaręczyny - Najoczywistszym wyborem na miejsce zaręczyn jest akademik (wiadomix). Pozbywamy się kolegów z pokoju, w miarę cały syf i kiłę chowamy w szafie, a podłogę omiatamy aby nie pobrudzić sobie dżinsów klękając z pierścionkiem. Kolejnym gwarantem, że niewiasta powie TAK! jest miska surówki owocowej z jogurtem no i oczywista obrus na stole (dla cięcia kosztów: obrus gumowy). Opcjonalnie postawmy jakąś świeczkę. Niech Łinamp zaproponuje nam ckliwe piosenki zespołu Sumplastic (sprawdźcie na Jutubie). Okej! Mamy 666% szans na to, że nasz miś na bank nie powie NIE. Klękamy oświadczamy się, ona mówi Mkay i jakby po katolicku jesteśmy już mężem i żoną (taka wersja demo), więc śmiało możemy przejść do...
2. Nocy poślubnej - kolegów wciąż nie ma, miś powiedział tak, więc czas na małe katolisze erotisze. Czyli kawałek gry wstępnej, klasyczna pozycja na misjonarza i możemy pozwolić sobie na głośne ghllll! Nic bardziej prostszego. A co jest gdy np?...
3. Koleżanka wyszła ze śmieciami na 15 minut? - obowiązkowo nasz miś daje nam znać na telefon, że koleżanka wyszła na jakiś czas i jej nie będzie. Krótka piłka! Gra wstępna ogranicza się do przybiegnięcia do pokoju misia. Aby nadać więcej erotyzmu grze wstępnej możemy w połowie drogi do jej pokoju ściągać portki. Wpadamy do pokoju, robimy co swoje i szybko ubieramy portki bo przyszła koleżanka. Ćwiczenie to wyrabia refleks i szybkość w podejmowaniu decyzji. Potrzeba na erotisze wyzwala w mężczyznach potrzebę wynalazkości, np:
4. WORD jako komunikator tekstowy - raz pewnego czasu, do dobrego (jak nie najlepszego) kolegi z pokoju przyszła dziewoja, z którą lubił sobie pofikać. Nigdy jednak nie mieli za bardzo o czym pogadać - kompletnie nie kleiła im się rozmowa. Siedziałem między nimi jak kołek i czułem się jak zapasowe koło w rowerze marki Wigry 3. Plusem mojego siedzenia po środku był, na wyśięgnięciu ręki, laptop. Wyciągam rękę, odpalam Worda i piszę: Będziesz dymał?  Odwracam laptopa w stronę kumpla, on przytakuje z bananem na pysku. Odwracam do siebie i piszę: mam przyjść za godzinę? Odwracam i taka sama reakcja. Więc założyłem turban na głowę i znikłem. Wierzcie mi, niektórzy współlokatorzy nie są tak domyślni i wspaniałomyślni jak ja, ha ha! I tutaj dochodzimy do:
5. Niedomyślnej koleżanki - mój onegdaj miś miał taką w pokoju. W dodatku nie miała za dużo znajomych i za cholerę nie wpadła na to, że chcę z misiem pobyć sam na sam i pooglądać znaczki.... A jak nie zrozumie przenośni? Może będzie chciała pooglądać znaczki z nami, bo sama interesuje się filatelistyką? Masakra i zgroza w jednym. Ja tu cały czas o sobie a przecież:
6. Innym też się powodzi - Swego czasu gdy spałem u misia (a z rana mam bardzo czuły sen) obudził mnię pewien szelest w pewnym miejscu pokoju. Podnoszę główkę a tu na łóżku obok parka robi szur szur, zwieńczone głośnym: GHLLHGHGHH! chłopca. ...Ale otrzymał zjebę od swojej wybranki, że za głośno dochodzi, a ja ze śmiechu prawie zlałem się w gacie i odgryzłem poduszkę. Następnego dnia robili zupełnie to samo, aczkolwiek w innej pozycji. Pamiętajcie dzieci, że:
7. Bzykanie to kalorii spalanie - przed porannym włefem, wykorzystując również iście poranny namiot poużywałem sobie z misiem. Następnież poszedłem na włef, praktycznie polewitowałem 5cm nad ziemią ze szczęścia. Kumpel (zacny wuj Łok) zaproponował sprawdzian z wyciskania. I pierwszy ciężar (jakieś 60kg) zmiótł mnie z powierzchni ziemii. Koleżanka z treningów opowiadałą podobną anegdotę: poużywała sobie z misiem i zgniótł ją pierwszy ciężar na sztandze. Jak mawia stare kujawskie porzekadło: O jedną spaloną kalorię za dużo!. Po każdym większym wysiłku czas na:
8. Higienę osobistą - pokój pełen ludzi, a wam z misiem się zachciało ten tego? Wtem czujecie się bardzo brudni i idziecie niby razem, niby osobno pod prysznic. Pożyczacie od misia damski szlafrok w kwiatki, jakieś misia papetki o 10 numerów za małe i biegiem pod prysznic. Uważajcie aby się nie przewrócić i aby nie zakręciło się wam w głowach. Oraz nie dajcie się...
9. Wytrącić z równowagi hałasami innych - bo zdarzyło się raz, że pewna para wpadła na ten sam pomysł co my i zaczęła imprezkę prysznic obok. Dziewczyna spod prysznica obok wydawała z siebie hałasy niczym z pewnego niemieckiego filmu z dabingiem. Wówczas należy: założyć opaskę nindży i rozpocząć:
10. Ancient Ninja Techniqes of Kolędowanie - właśnie w ten sposób narodził się najlepszy sposób powodujący niechęć na sex u innych. Gdy para obok bzykała się (to straaaaszne) i to na głos (to niewyobrażaaalne) zaintonowałem pewną kolendę (chyba Wśród nocnej ciszy). Po pewnym czasie laska przerwała jęczenie i odrzekła do dostarczyciela bolca: Poczekaj, poczekaj, ja tak nie mogę... Ha! Zadziałało. Skończyli i poszli, a ja mogłem zacząć i wejść, chły chły... Moje pomysły i gry psychologiczne zawsze działają. Po jakimś czasie powstało pojęcie: Prześladującego kolędnika. Mówiło się o nim wówczas, gdy nasz miś nie miał ochoty na te sprawy. Kolega oddał mu nawet hołd swoim opisem na gadu: carol singer, stop horrasing me! Co w wolnym tłumaczeniu oznacza: Kolędniku, przestań mnie prześladować!
Ehhh, to były czasy. Człowiek musiał być czujny jak nindża, ażeby mógł pociupciać. Trzeba było analizować podmuchy wiatru, prędkość spadających liści, kwaśność gleby, aby wyczuć czy miś będzie wieczorem sam w pokoju. Trzeba było śledzić pilnie kurs dolara, analizować prasłowiański kalendarz, a wszystko to po to by dowiedzieć się, czy pod prysznicem dostaniemy od misia coś miłego....
  
Dyrektywy kulturalne: Za 28 dni koncert AKA DAKA (wymawiając z australijska). Na ścianie koło łóżka wydrapuje nieobciętym paznokciem (u nogi) pionowe kreski oznaczające dni oczekiwania. Jutro czas na lekko zapomniany rytuał: KKK, czyli Kino, Kebab, Kasztelan. W kinie grają Człowieka z Żelaza 2. W filmie wykorzystano głównie muzę AKA DAKA (cóż za zbieg okoliczności). A teraz na muzycznie: Gdybym ostatnią płytę Alisów miał nagraną na kasetę, to byłaby ona przeźroczysta. Kawał dobrej muzy. Polecam, zapraszam. Wraz z kompanem Ronem pozyskaliśmy projektor filmowy z roku '59, który zamierzamy uruchomić (pozyskaliśmy również parę filmów dokumentalnych i kronikę filmową). Jesteśmy jakby w połowie (tej większej). Szczegóły i zdjęcia wkrótce...
    
Dziś w TV Cyganki Eduszy piosenka dla mniejszości seksualnych. Super klawy teledysk i mega wpadająca w ucho melodyja. No to: Electric Six - Gay Bar. Słuchając tej piosenki dowiedziałem się, że grając porządną muzę można mieć również niezły ubaw.


W następnym wpisie zamieszczę hasła i nicki wszystkich użytkowników serwisów fotka.pl i lans.pl

piątek, 23 kwietnia 2010

To samo od nowa...

..., to samo od nowa! Powiedziałem oglądając pewną płytę DVD z teledyskami gotyckiego metalu. Już wiadomo, że dzisiejszy wpis będzie jak zwykle niepowtarzalny i aktualny w każdej epoce. Tym razem obiecuję, że po napisaniu słitaśnego wpisu przeczytam go jeszcze raz, ażeby odnaleźć w nim tony błędów składniowych i je skoryguje (bo ostatnio nie przeczytałem i nie skorygowałem). Ukłonem i mrugnięciem oka do męskiej części czytelników są oczywiście cycki na obrazku (okładka jakiejś gotyckiej płyty), a co do żeńskiej? Mogę wam powiedzieć: Dziewczyny, ładnie dzisiaj wyglądałyście....
Powracając do skradzionego wątku: dzisiaj nauczymy się rozróżniać dobrą i złą wtórność, czyli taką powtarzalność, na którą się zwraca uwagę, lub też udaje się, że się nie zwraca. Przyjrzymy się ..... (dramatyczna cisza) ... samopowtarzaczowi! (dramatyczne skrzypce)
Ponownie o płycie DVD z teledyskami gotyckimi: 20 kawałków zespołów, których nawet nie umiem wymienić z nazwy, ani opowiedzieć o czym śpiewały (spowodowane to było albo słabiusieńkim angielskim akcentem lub jakimś dziwnym językiem znad fiordów), a poza tym? Istny samopowtarzacz, który rozdzielę na wokal żeński i męski wokal. A więc: żeński wokal - laska (niezależnie czy ładna, brzydka, z wąsami, stara, koleś przebrany za babkę, słoń morski przebrany za babkę) odziana w jakieś śmieszne fiszbiny i dekolty (obowiązkowo czarne) śpiewa pod nosem piosenkę o cierpieniu. Sama konstrukcja piosenki: wstęp kobitki, potem dźwięk złowieżbnych klawiszy i ujęcie na złą minę klawiszowca, a na koniec wchodzą gitary i robią takie dży dży dży (w każdej piosence gitara tak samo nastrojona, tak samo brzmiąca... skandal!!). Właśnie opisałem 14 piosenek. Wokal męski: od razu darcie ryja i dży dży dży (gitary brzmią tak samo jak w wydaniu żeńskim). Jedyną pozytywną stroną męskich wokali jest to, że istnieje duże prawdopodobieństwo na pojawienie się gołych cycków w teledysku, a nawet 2 albo 3 par gołych cycków. Yeah!! Przepis na przyjemne z pożytecznym: wyciszamy muzykę w teledysku i z łinampa generujemy sobie jakiś ulubiony kawałek i napawamy się melonami. Smutne co nie? Wszystko brzmi tak samo wtórnie, to samo dży dży dży, tylko wokal inny. Jakbym słuchał jednego zespołu...
Teraz ciut inne spojrzenie na wtórność muzyczną: jak jeden zespół nagra 2 podobne do siebie płyty (np. Green Dayowe Dookie i Insomniac - YES!!, lub Offspringowe - Smash i Ixnay on the Hombre - YES!) to ktoś zarzuci mu wtórność i powielalność schematów, a gdy zrobi z płyty na płytę lekki odskok z melodią (Green Day - Nimrod - NOT!) to zarzuca mu się odejście od korzeni i inne pierdy. Więc pytam, to ja się pytam: co jest nie tak? Ma być wtórnie, czy za każdym razem inaczej? Zdecydowanie wolę wtórnego starego Green Daya niż jego obecne eksperymenty , zabawy konwencją i pedalskie malowanie sobie oczu... Brrr. Polskimi Ojcami Wtórności (pochodzącymi z Australii) są panowie z ACCA DACCA. Wraz z kolegą Jądrem rozkminiliśmy, że używają dokładnie 6 chwytów na gitarze od 20 płyt. To jest dopiero wtórność, ale za to wtórność z wyższej półki, taka eksklu-wtórność. Wtórność którą lubię i toleruje.
W życiu również może dorwać nas wtórność: rozstaliśmy się z misiem z pewnego powodu, wróciliśmy do misia, rozstaliśmy się z misiem ponownie z tego samego powodu, wróciliśmy do misia.... To jest wtórność czy głupota? Zdecydowanie to drugie. A jak ktoś nam powie, oczywiście przekaz ukryty w wielu rozbudowanych przenośniach i onomatopejach, że jesteśmy życiowo wtórni, to oburzeni odpowiadamy: co ty pieprzysz, tym razem się uda! Nie chciałbym wróżyć z fusów, ale się nie uda.
Morał, jak w każdym odcinku Autostrady do nieba, jest taki: Wtórność w życiu jest zła, mkay? A wtórność muzyczna to... to pedały, tzn. jest i dobra i zła.

Dyrektywy kulturalne: Kończy się pierwszy tydzień urlopu. Wszystkie filmy obejrzane po raz któryś, seriali jak na lekarstwo, książka czyta się z problemami. Za to w nowej robocie sprawy się płynnie załatwiają. Od strony muzycznej katuję koncertówkę In Flames (z 2000 roku) . Jest ona bardzo słitaśna i godna przesłuchania ponownie. Scenariusz do filmu rodzi się w bólach, ale za to jest kamera HD i naramienny jej kamery.

Dziś w TV Cyganki Eduszy jakby uzupełnienie poprzedniego wpisu, ukoronowanie obleśności lat '80 i końca świata. Synonim minionej epoki i złego gustu. Teledysk nakręcony w 3 minuty i zmontowany za pomocą magnetowidu i odtwarzacza. Stylistyczna gęsia skórka. No to: Numero Uno - Tora Tora Tora. Proponuję przed seansem postawić obok siebie wiaderko na pawia.

W następnym wpisie przedstawię przepis na słynne studenckie ryżotto.

niedziela, 18 kwietnia 2010

Koniec świata!

Dosyć kur*a! Powiedział bosman po czym szpetnie zaklął. Najwyższa kurde pora ażeby coś napisać. Pomysłów multum, czasu multum, nawet multum piniad... Bo przecież nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że zupełnie niedawno doświadczyliśmy końca świata. W tak smutnych i żałobnych czasach wypada nam jedynie pisać o sprawach podniosłych, patetycznych i poważnych... NOT! Do napisania tego szalonego wpisu skłoniła mnie pewna rozmowa, która odbyła się w pewnym mieście niedaleko granicy z Niemcami. Sącząc wódkę wraz resztą naszej trójcy, którą śmiało określić można mianem think tank, odkryliśmy pewną zdumiewającą obserwację: przeżyliśmy koniec świata... Odbył się on w latach '80. Ale zaraz, ale po kolei:
Moda lat '80 - i na wejście zagadka: kim jest ten pan, a może pani ze zdjęcia? Oczywiście, że jest to łysy Andre Agassi, tylko, że zdjęcie pochodzi z szalonych lat '80, gdy boski Andre miał piękne włoski i pięknie się ubierał. Fryzury to chyba główna bolączka z tamtych lat. Weźmy Sare Connor z pierwszego Terminatora (ehh ta grzywka), fryzury z tyłu okładki płyty Metallici - And Justice for All. I już wiadomo, że bez względu na wiek, status oraz płeć wszyscy mieli tą samą upiorną fryzurę:z przodu krócej, z tyłu dłużej, czasem pod nos zakradł się jakiś wąs. Dochodziły do tego jeszcze jakieś obleśne kresze, tjule i fiszbiny (Podaj cegłę Trojanowska i Szklana Pogoda Ostrowska). Przecież od noszenia czegoś takiego można się było nabawić grzybicy, odparzeń i zaników pamięci. Wszystko sztuczne, obślizgłe i baaardzo elektrostatyczne. Bardziej elektrostatyczne niż niejedna impreza electro. I na koniec: strój madonny z teledysku Like a Virgin.
Kino lat '80 - Weźmy najpierw seriale: tony bezsensów i kiszkowata fabuła, a motywem przewodnim był jakiś gadżet seria fantastycznych filmów o których nikt nie pamiętam. Kompletne porażki bezsensowne filmy, które może i miło się ogląda, ale są bez sensu. Nawet świat Gwiezdnych Wojen wszedł w lata '80 serwując nam słitaśne Ewoki... brrrr. Na wszystko należałoby spuścić wielką kurtynę ważącą 16 ton. Nie umiem tego opisać słowami, to trzeba poczuć, załączając sobie po kolei wyżej wymienione dzieła i mając na sobie jakieś obleśne ciuchy.
I nagle mamy koniec świata: Papa Dance się rozpada, upada komunizm, Linda Hamilton obcina grzywki, Metallica nadal nosząc getry i mając śmieszne fryzury wydaje czarny album, AC/DC wydaje The Razors Edge, świat podnosi się po wielkiej katastrofie. Osoba przyłapana na ulicy w jakichś streczach zostaje natychmiastowo spalona na stosie, a Andre Agassi łysieje. Kula ziemska po raz kolejny powróciła na swój dawny tor i kręci się w dobrą stronę. Od razu zostały wynalezione lekarstwa na groźne choroby, ludzie wynajdują dotykowe ekrany, a James Cameron kręci Terminatora 2. Co jakiś czas wiatr za oknem niespokojnie zawieje atmosferą tamtych lat, gdy w Wideotece Dorosłego Człowieka włączą Kombi, TVP1 włączy 6666 odc. Mody na Sukces, a ja ubiorę się w oldskulową bluzę włefisty. Ale to tylko po to, żeby udowodnić nam jak wtedy było smutno i ponuro (pomimo kolorowych dresów), jakie puste i bez pomysłu były te czasy. Amen...

Dyrektywy kulturalne: Obejrzawszy ostatnio w kinie Wyspę Tajemnic - filmu tak pełnego suspensu dawno nie widziałem, aczkolwiek ciekawy, jednak nie na duży ekran. Wystarczy parenaście cali monitora. Muzycznie: zeszłoroczna płyta Alice in Chains przyjemnie mnie zaskoczyła i nawet nowy pan wokalista daje radę, bo śpiewa tak jak poprzedni pan wokalista. Za jakiś czas odwiedza mnie mistrz porno-solówki i dokańczać będziemy przełomową płytę w świecie muzyki zatytułowaną Kossmoss. Wszystko to w oparach węgla do grillowania i edwardówki. Wciąż odliczam do koncertu ACCA/DACCA. Aż/tylko 49 dni. Ha! na Iron Maiden czekaliśmy 8 miesięcy, więc skreślamy .
Pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństwa i zmieniam miejsce zatrudnienia, oby na lepsze. A teraz mam 2 tyg urlopu, a więc czas na drobny eksperyment: ile dni wytrzymam w domu, a po ilu dniach napuchnę i wysadzę z domu z płonącymi plecami. Może w ramach eksperymentu wszelkie spostrzeżenia zamieszczę na blogasku? Kto wie.

Dziś w TV Cyganki Eduszy piosnka, którą dane mi będzie zobaczyć na żywo za miesiąc z hakiem, czyli Anhrax z piosenką Only.

W następnym wpisie opowiem jak smakuje patyczek do kleju wyjęty z ucha.