sobota, 30 stycznia 2010

Los Tres Amigos cz. 8 - To głupie

W dzisiejszym podsumowaniu miesiąca podatkowego będzie opowiastka o najlepszym środku na porost wąsów u kobiet i najlepszym specyfiku do generowania parchu na szyi u mężczyzn. Będzie to opowieścio-zestawienie na temat trzech najlepszych Tych Głupich. A co to jest To głupie? Odpowiedź, jak zwykle, nawet w najtrudniejszych przypadkach jest prosta: Swego czasu wraz z bratem zagrywaliśmy się w pewną zacną grę Pinball Fantasies. Zagrywaliśmy się masakrycznie: brat na laptopie, ja na stacjonarnym, albo odwrotnie. Robiliśmy kupe do wiadra, jedliśmy chińskie zupki z paczki i łupaliśmy w ta grę. Wchodzi bratowa (jeszcze wtedy nie bratowa) i z oburzeniem rzuca: A wy znowu w to głupie gracie. Prawie rozpadł się wtedy związek brata z bratową.... Ale powracając do wątku. Jakie są wyznaczniki wszystkich gier nazywanych mianem to głupie: musi być stosownie głupia, nie powinna mieć końca (to znaczy jakiejś takiej zakrojonej bardziej fabuły) , musi być bezpretensjonalnie zajebista i musi wciągać jak szambo! Lecimy po kolei tworzenia:
Robbo - gra kult, napisana przez pana Janusza Pelca na małe Atari. Panu Januszowi (w roku '89) tak się nudziło w maturę (a komu się nie nudziło?), że w 2 tygodnie napisał grę perełkę. Chodzi się robocikiem po 52 labiryntach i zbiera śrubki, zabija robaki, wsiada do kapsuł, teleportuje i takie tam. Gra jak na małe Atari przystało miała śliczne kolorki, fajny dźwięk i miodność z kosmosu. Jak to mawia stary baca: Dziś już takich gier nie robią. Specjalnie dla tej gry wyciągałem małe Atari z wersalki, wkładałem kasetę do magnetofonu i czekałem 10 minut, aż się gra wczyta i grałem. Na szczęście jakiś przyszły laureat pokojowej nagrody Nobla wymyślił emulator Atari na pudło i można było sobie w tą gierkę pograć na PeCecie. Dla mnie bomba. Nawet jakiś pan przeportował Robba na komórki i na PSP (YESS!!). Nawet na Komądore mieli swojego Robba (bluźnierstwo).

Pinball Fantasies - To głupie z wyższej półki. Pinball, zwany z kujawska fliperem. Gierka z '93 roku. Najpierw pojawiła się na Amidze, potem ktoś wpadł na najlepszy pomysł świata i przeportował na Peceta. Gra typu samograj, czyli siadamy i nie wstajemy od komputera. Za oknami zmieniają się pory roku, w telewizorze zmieniają się rządy, a my nadal tniemy w to głupie. Chodziła tylko pod Dosem. Gdy zmieniliśmy komputer i Łindołsa to płakałem 14 dni. Bo nie mogłem w to grać. 3 lata temu jakiś kolejny przyszły Noblista wymyślił DosBoxa, czyli wirtualną maszynę z Dosem. Od tego czasu moje życie stało się prostsze i przyjemnie. A gdy niedawno gra pojawiła się na PSP, to przestałem się martwić i smucić. Do wyboru mamy 4 stoły, z czego najklawszym jest pierwszy: Partyland (ten z obrazka). Wybieramy pierwszy stół i ..... stawiamy koło siebie żeliwne wiaderko z nakrywką.

DOOM - wiadomo co to za gra. Był nawet film w reżyserii pewnego Polaka. Gra z '93 roku, część druga z '94. Obydwie grywalne na maxa i pozwalające grać długie godziny. W podstawówce z kumplem wymyśliliśmy tryb dwuosobowy: jeden steruje, a drugi strzela. Dzięki tej grze moje oceny poleciały na pysk. W Dooma można było pograć na wszystkim: Dosie, Windowsie (wyszła specjalna wersja, ale była kiszką). Od kilku lat kod źródłowy Dooma jest udostępniony za darmo (ściągnąłem sobie, zajrzałem i nie zrozumiałem nic). Z tej racji jakieś mózgi i ziomale przerobiły tą grę na wersję z full wodotryskami: pełne 3D, tekstury w wysokiej rozdzielczości, patrzenie myszą. Pełen wypas. Po odświeżeniu gierka nic nie straciła, a nawet zyskała. W akademiku mieliśmy swego czasu kącik Dooma. Standardowo przed obroną inżynierki... We trójkę łupaliśmy po nocach w obydwie części.

Dyrektywy kulturalne: chyba żadne. Zacząłem dyżur, nie piję przez tydzień. Wczoraj zasiadłem do filmu konesera młodych kobiet, pana Polańskiego. Film się nazywał Nóż w wodzie. Był jeszcze po polsku i w czerni i bieli. Muzykę skomponował sam ajatollah Dżezu, pan Komeda. Widocznie za duże koneserstwo, bo zasnąłem po 15 minutach. Ale usiądę, obejrzę, obiecuję. Tydzień temu wymyśliliśmy nowy tryb wieczorny MPK - Mecz Piwo Kebab. Mecz - oczywiście Anwilu i na żywo, Piwo - nie muszę mówić i Kebab - jak wyżej. Zapraszam, polecam!

Dziś w TV Cyganki Eduszy teledyskowy Bełkot, jednak skoczna i tupna muzyka. Swego czasu (czyli godny zapomnienia rok '05) refren tej piosenki był moim życiowym mottem. Już nie jest!! No to : Beck - Loser. A teledysk przypomina trochę teledyski KNŻtu i TLovu z początku lat '90 - budżetowa kiszka i chaos pod każdym względem! Zapraszam.


W następnym wpisie przedstawię przepis jak mieć silne dłonie niczym młody cygan.

Brak komentarzy: