wtorek, 5 stycznia 2010

John The Gypsy - część pierwsza.

Dziś wyjątkowo obędzie się bez obrazka. W moim kolejnym, szalonym, z wdziękiem witającym nowy rok wpisie zamieszczę jeden z moich ulubionych fragmentów pewnej zagubionej i nie odnalezionej książki znanej pisarki Danielle Steel pt. "John the Gypsy". Czyli: wirtuoz zaprawy gipsowej Dżon, tudzież Cygan Dżon. Niestety książka jest po angielsku, a ja doskonale znam ów język (pewnie lepiej niż polski) więc sobie potłumaczyłem. Lecimy:

Rozdział 3 - Wielka Wróżba
Noc, akademik bractwa KappaKappaKapa na Kalifornijskim Uniwersytecie Technicznym, pewien pokój na pierwszym piętrze. Światło księżyca wpadało przez okno i nie praną od dawna firankę. Resztki przefiltrowanego przez nieświeży materiał oświetlały plecy i pośladki Johna. John kończył właśnie pewien nocny rytuał ze swoją partnerką. Na zwieńczenie tego rytuału zwykł mawiać:
-The Ghlllklkkkghghhghgll...
Odrzekł John i przekręcił się na pozostałą część łóżka. Usiadł, odsunął nieświeżą firankę i spojrzał na cyfrowy zegar uwieńczający ostatnie piętro Wydziału Elektronicznego. Cyfrowy zegar wskazywał godzinę 22:22. Radio Rock Classics grało jedną z jego milszych piosenek zespołu Velvet Revolver. Godzina 22:22 była ulubioną godziną Johna.
- To moja ulubiona godzina Johna - odrzekł John do swojej towarzyszki Alice. Po czym, w klasycznym dla siebie stylu odrzekł - A ty załóż majtki i zrób mi herbaty. Alice tylko się zaśmiała i zakryła pościelą. John, natomiast wstał i okrył się ręcznikiem, a następnie nasunął na stopy za małe japonki. Nie lubił ich nosić, zawsze mylił ich nazwę z innymi laczkami dalekiego wschodu: laczkami chinkami. Kolejną wadą tego obuwia była ich za małość.
- Gdzie idziesz? - zapytała Alice, po czym John odrzucił jej przez ramię:
- Przedmuchać okrężnice i odświeżyć się pod prysznicem.
John zatrzasnął drzwi. Na korytarzu akademika znajdowało się kilka ławek na których studenci i członkowie bractwa uczyli się do egzaminów. Nauka miała postać palenia papierosów, picia piwa i whisky. John rozejrzał się w koło. Jak na tę godzinę na piętrze akademika był niezwykły spokój. Usłyszał nagle dźwięk kroków. To Bill wchodził po schodach, wyglądał na zmęczonego.
- Siemasz Bill. - zagadnął John - znowu byłeś biegać? - Gdyż Bill w przerwie zimowej chodził biegać nad jezioro znajdujące się przy akademickim kampusie.
- Nie mogę spać, mam lekki zamęt myślowy. - odrzekł Bill.
John rozparł się w wejściu do pokoju Alice aby pociągnąć jakąś rozmowę. Gdy nagle usłyszał szybkie zbieganie po schodach. To Rebbeca wracała od swojego chłopaka, który mieszkał piętro wyżej.
- Cześć Rebbeca
- Cześć
Rebbeca - odpowiedzieli chłopaki.
Rebbeca jakby nie zauważyła Johna i od razu, przeskakując z nogi na nogę, zagadnęła do Billa:
- Bill, Julius śpi. Może obejrzymy jakiś film u Ciebie? - w jej oczach widać było jakąś iskierkę i radość.
- Właśnie byłem biegać, jestem zmęczony i spocony. Umyję się i możemy coś obejrzeć - odparł ociężale Bill. Następnie wstał i razem z
Rebbecą zeszli na dół, do pokoju Billa.
John nie poszedł już wietrzyć okrężnicy, ani się odświeżyć. Zawrócił na stopie odzianej w japonkę, a jako że japonka była za mała, zawrócił na gołej pięcie. Wszedł do pokoju Alice.
- Wiesz, daję Billowi i
Rebbece 4 tygodnie, po których się zejdą. - zarzucił John.
- Jak to? - zapytała Alice
- Zobacz na nich, mają się ku sobie. Widać to w ich oczach, jak na siebie patrzą, jak rozmawiają. Coś z tego będzie.
- Możliwe, że masz rację, zasadniczo Julius zasłużył na to, aby już z nią nie być. Ty to potrafisz wywróżyć. Chodź spać. - ucięła w momencie rozmowę Alicią.
John zrzucił z siebie ręcznik, spojrzał na elektroniczny zegar na budynku. Była już godzina 22:32. To 10 minut po ulubionej godzinie Johna.
- To 10 minut po mojej ulubionej godzinie Johna - odrzekł John.
Położył się na łóżku, jednak nie poszli spać, oddali się pewnemu rytuałowi.
Minęły trzy tygodnie. Julius nie był już z Rebbecą. Ta natomiast zaprzyjaźniała się coraz bardziej z Billem. Można było rzec, że byli nierozłączni. Julius zaczynał coś podejrzewać. Minął kolejny tydzień. i Bill z Rebbecą byli już razem i jak każda młoda para okazywali swe uczucia na każdym kroku. Julius pałał niechęcią do Billa. Wielokrotnie dochodziło między nimi do spięć. Życie, odrzekłby pewien nieżyjący już bluesman.
Gdy John wraz z Billem i ich wiernym kolegą Nathanem, który notabene miał wesołe nazwisko Evening, które jednocześnie stało się jego przezwiskiem, popijali we trójkę piwo. John opowiedział chłopakom historię z opisanego powyżej wieczora, Nathan skwitował:
- John, ty jesteś jak taki cygan, John The Gypsy!
- Evening, ty jak coś powiesz, to.... lepiej... lepiej nic nie mów! - oburzył się Bill.
W ten oto sposób John zyskał przydomek John The Gypsy i nastał czas Wielkiej Wróżby (Time of The Great Augury), który trwa do dziś...

Ta Danielle Steel potrafi czasem coś z sensem napisać, co nie? Będę zamieszczał jeszcze inne fragmenty tej powieści, bo ogólnie rzecz ujmując dają radę.

Dziś w TV Cyganki Eduszy kolejna wariacja na temat Co by było gdyby Acca Dacca zagrało to inaczej? A więc zespół Jazzkantine i Highway to Hell na dżezową nutę.

A w następnym wpisie przedstawię rodział książki Danielle Steel pod tytułem John i rozbierany alkohińczyk.

2 komentarze:

Pauka pisze...

Dlaczemu Alice się nagle zmieniła na Alex? :D "towaRZyszu" :D

Wielki Bakaliarz pisze...

A może miała tak na imię? Już poprawiłem Towarzyszko. Za szybko tłumaczyłem.