poniedziałek, 30 marca 2009

"Coś" Dżona Karpentera

W dzisiejszym wpisie mojego ultrapopularnego blogaska porozw(z)odze się nad moją wczorajszą niedolą w postaci KaCa i jednocześnie nad problemem młodzieży wieku młodzeńczego, jakim jest tytułowe: coś, a nawet cokolwiek. W tłumaczeniu na język polski oznacza to jakiekolwiek zajęcie poza obowiązkami, które jak powszechnie wiadomo są obowiązkowe, a więc trzeba je wypełniać. A dlaczego tak, a nie inaczej? Z powodu przyjazdu nowożeńców do domu, brat (czyli nowożeniec)
postawił flaszkę, potem ojciec doniósł drugą flaszkę i trzecia sama się znalazła (w towarzystwie 2 osób). Z rana mogłem zagrać sobie jedynie na gitarze czeski hejwimetalowy szlagier "idje smert". Czułem się jak kupa, bolała mnie głowa, a na śniadanie umyłem jedynie zęby, bo z ust pachbiało mi gorzej niż z rozpiętego rozporka. Po jakimś czasie się lekko ogarnąłem, około godziny 13 zdjąłem łachy w których spałem i ubrałem się w łachy w których chodzę po domu. Zacząłem szukać sobie zajęcia: może coś zjem? (skubnąłem coniedzielnej jajecznicy - szału bez), może pogram na gitarze? (wziąłem wiosło do ręki, ale nieomalże wywróciłem gitarę na lewą stronę), może pokleję model? (wziąłem nożyczki, i prawie się obrzezałem ich uchwytem). Co wziąłem do łap to do razu spieprzyłem. Kulałem się tak po domu cały dzień w poszukiwaniu zajęcia i celu. Po czym włączyłem kilka ostatnich odcinków przyjaciół, zrobiłem "ehhh..." (no bo to były ostatnie odcinki) i dalej nuda. Poszedłem na dwór puścić bąka pod wiatr (bo tylko do tego się nadawałem) i znowu brak zajęcia. Po czym stwierdziłem, że ludzie bez jakiegokolwiek hobby mają przesrane. Chodzą chyba spać o 19, albo, albo... nie wiem. Zasadniczo spędzanie codziennie pod sklepem na piwie dnia i kończenie w rowie pod liśćmi również można nazwać zajęciem (nawet tego wczoraj piwoszom zazdrościłem). A na koniec powyższej listy zakupów przypomniał mi się jakiś koleś ze studiów, taki niemodny ziomek z wąsami. A dokładniej:
Pani na angielskim się pyta (doktor pyta, hy hy hy) po kolei Ziomków i ziomisławów o to co robią w wolnym czasie. Doszła do wymienionego powyżej kolesia z mustaszem (rodem z radzieckiego filmu porno lub z teledysku disko polo z polsatu) i zapytuje się go w jęz. angielskim: jak spędzasz czas wolny? Na co on odpowiada: Uczę się. Po czym pani od nowa: A jak się nie uczysz to co robisz? I znowu: Uczę się. i znowu i znowu, aż w końcu wyszło, że koleś nie robi nic, nawet nie pielęgnuje wąsów. Pokręciłem głową raz w lewo raz w prawo i w lewo i zrobiło mi się go żal....

A na koniec listy zakupów dodam tylko:
Chleb
Gazeta
Jogurt

Dziś w TV Cyganki Eduszy pesymistyczna piosenka zespołu Dziewięciocalowe Gwoździe The Day The World Went Away.

A w następnym wpisie zamieszczę zdjęcia z nocy poślubnej brata....

Brak komentarzy: