czwartek, 24 lipca 2008

T "-13 dni do koncert Ajrą Mejdę" - czyli o pewnym prastarym pogańskim obyczaju.


Podczas dzisiejszej pracy pędzlem (nie to że zarabiam na życie pędzlem, bo malowałem nim płot jedynie)naszła mnie pewna refleksja, w pewien sposób życiowa. O tym jak wszystko się ładnie zmienia i przemija (jak śpiewał onegdaj Green Day: "There is no return to '86, don't You even try"). Otóż zatęskniłem za pewnym antycznym rytuałem, który towarzyszył mi od dawien dawna (czyli złotych lat z elektryka). Polegał on na braniu dużej ilości tanich piw (priorytetowo były to Pilsenery strongi z Reala) i piciu ich w altance z pewnym towarzyszem (kumplem ze studiów, podstawówki i technikum), takim Towarzyszem przez duże Te. Podczas obrządzku mogła lecieć tylko i wyłącznie jedna płyta: My own Prison zespołu Creed. I podczas kolejnych wysłuchiwań płyty i przeżywaniu wraz z wokalistą zespołu refrenu w piosence What's This Life For oddawaliśmy się złożonym dyskusjom na temat życia i tematów okolicznych. Rozmawialiśmy o wszystkim: jak to oszukało nas życie, jak to kobiety nasz oszukały, jak to oszukała nas banda dysydentów lub jak to nie ma bab a być powinny, albo jak są baby lecz nie te co być powinny i pobieżne tematy. Zdarzyło się nam nadużywać słów na Ka i na Ha... Bo kto się pilnuje po 3 piwie. Takie codwudniowe podsumowanie życia. No bo przez 2 dni może się odmienić wszystko, odkręcić o całe 360 stopni.
Gdy już płyta Creeda obracała się po raz 3, czas było podnieść mordy z zimnych posadzek, wyrzygać się w krzaki na własnym ogródku i iść spać. Kumpel wsiadał na rower włączał autopilota i wjeżdzał do rowu naprzeciw drogi. Wychodził z rowu stawiał rower i po raz kolejny uruchamiał autopilota aby rower odprowadził go do domu... To były piękne czasy.. No właśnie były. Kumpel jest tam, ja jestem tu, za często nie przyjeżdża w te strony, więc rytuał nie odbywał się spory kawałek czasu.
Jak wiadomo z pogańskimi rytuałami jest tak, że gdy się nie odbywają krowy nie dają mleka, kury się nie niosą, a zboże nie rośnie. I troche tak u mnie jest, że moje "krowy nie dają mleka (nie mamy krowy, mamy byka... jak to było w pewnym filmie)". Czas może wymyślić nowy, lepszy rytuał po którym trafię 6 w totka. Gdyż do starego pewnie nie ma powrotu. Ale użyję słowa "pewnie", bo kto wie?

Dziś w TV Cyganki Eduszy dwa życiowe (nie mylić z rzyciowymi) szlagiery: wspomniany szlagier Creeda i również dobra piosenka kapeli wspomnianej również, czyli również: "Time of Your również Life".




A w następnym wpisie pokażę jak oszukiwać w TOTOLOTKA...

Brak komentarzy: