wtorek, 15 lutego 2011

Męsko-żeńskie konsorcjum

Na wejście poproszę was o powiększenie zdjęcia i odnalezienie w nim nie pasującego szczegółu. O tym właśnie detalu będzie dzisiejszy wpisik (czyli o macaniu dziewczyn po tyłkach. YES!). Niestety NOT! Dzisiejszy post postara się sprecyzować pojęcie kiedy to nie jest zdrada? Temat jest na czasie, ponieważ wczoraj były Walentynki, a podobno dwudziestego-któregoś lutego jest światowy dzień masturbacji. Aha, jeszcze na wejście piosenka o dniu wczorajszym, na melodię Morskich Opowieści:
Po Walentynkach już wspomnienie,
Na koszuli mej lalalala...
Skąd się wzięła wydzielina?
Pojęcia ja ni mam...
Powracając do zagubionego wątku: W minione wakacje, orząc po 10 godzin w robocie, podczas uruchomienia Największej-W-Europie-Fabryce-Produkującej-Niedozapamiętanianazwy-Kwas, usiedliśmy sobie podczas przerwy przy stole i zaczęliśmy dywagować na temat pojęcia: Kiedy to nie jest zdrada? Kiedy nam się upiecze? Po kilkunastominutowych przepychankach słownych odnaleźliśmy 3 złote metody-niezdrado-zdrady.
Metoda Pierwsza - tylko czubek
- troszku przewrotnie to zabrzmi, ale ktoś z naszej ósemki rzucił hasło, że jak włoży się tylko czubek ptaszka, to się nie liczy. Wszyscy uznali to za taką abstrakcję, że aż załączyliśmy to do listy.
Metoda Druga - sygnał przed i po - właśnie ściągamy spodnie, mokasyny i skarpety (może w innej kolejności) przed kobietą, która o dziwo nie jest naszym misiem, ale o naszym misiu myślimy wciąż. Łapiemy za telefon i puszczamy misiowi sygnał (zwany w Łodzi Bidulem). Po prokreacji ponownie: Bidul do misia, bo przecież wciąż o nim myślimy, a prokreacja była wynikiem samczej potrzeby podtrzymania gatunku.
Metoda trzecia - delegacja - jest takie stare kujawskie porzekadło: Delegacja, delegacja, kto nie pije ten kanalia! Podmieniając słowo pije słowem zdradza otrzymamy kolejne porzekadło, które jako porzekadło ludowe jest prawdą - człowiek daleko od domu, a Syndrom Królika Wielkanocnego (definicja TU) mu doskwiera... Jedyną metodą jest zdrada, która to na delegacji nie jest zdradą. Jasne co? Ostatnia teoria zatoczyła pełne koło i sama się uzupełnia.
A jaka jest über-nie-zdrada? Łączymy wszystkie 3 powyższe metody, czyli: wyjeżdżamy na delegację z roboty, puszczamy misiowi Bidula i wsadzamy tylko czubek. To musi się udać! NOT!

Zaraz po zdefiniowaniu tych 3 definicji odstępstw od zdrady pewnemu koledze ktoś puścił sygnał... Cisza, cisza, a on na to: Kto to mi tu sygnały puszcza? Patrzy na telefon... Żona.. Wszystkie chłopy od razu się zaczęły chichrać, a posiadacz sygnału od żony wyleciał sprintem z pokoju.
Ale tak na serio: zdrada jest zła i basta! Kto raz zdradził, zapewne zdradzi ponownie. Wierzcie mi! Mawia się: Zdradziła Adriana z kimś. Byłem kiedyś tym "z kimś" było miło, do czasu...

Dyrekywy kulturalne: W Walentynki urządziłem sobie półmaraton brytyjskiego kina proletariackiego, bo znam tylko 2 filmy z tego gatunku: Orkiestra i Goło i Wesoło. Obejrzałem ten drugi i jest klawy, acz obrzydliwie brytyjsko proletariacki! Muzycznie polecę wam płytę Overkill - Under The Influence. Jak klawy tytuł płyty, tak klawe jej wnętrze.

Dziś w TV Cyganki Eduszy walentynkowy żyłopodcinacz - ultrasmutna piosenka, acz miła melodyja w niej. Goo Goo Dolls - Iris (lajf, bo fajniejszy przytup). Sam linkt, bo coś JuTub nie da zamieścić. Klikamy TUTAJ i podcinamy tętnice.

W następnym wpisie opowiem wam jak przy użyciu banknota 10 Funtowego (pozdro Koza!) skrócimy czas dojazdu do pracy.

Brak komentarzy: