poniedziałek, 21 czerwca 2010

Weksel na Jądra

Witajcie drogie dzieci. Specjalnie oraz dla zmyły nie zamieszczę recki z ostatniej z przebytej erekcj. Skupię się dzisiaj na pladze XXI wieku, pladze bardziej srogiej niż Dzieci Neostrady, czy nasza-klasa z fejsbukiem razem wzięte. Postaram się odpowiedzieć dzisiaj na jedno z najbardziej retorycznych pytań naszej cywilizacji (bo na studiach odpowiadałem tylko na retoryczne pytania, chyba, że miałem podkład): Kto ma weksle na Jądra? I nie chodzi tu o mistrza pożyczenia 1,50zł na puszkę Pepsi, miłośnika kotów i przyrody, bohatera powyższego zdjęcia i kompana do wódki Jądra. Chodzi tu o męski narząd, który w pewnym wieku, osiągniętym przez mężczyznę zastępuje mózg w podejmowaniu ważnych decyzji.... by po pewnym czasie zniknąć w otchłani.... (jakiej to otchłani odpowiem na końcu)

Klasycznie i niczym na laborce z fizy opiszę na przykładzie z życia: Pewien zacny kompan z technikum i studiów, współwynalazca dochodowego letniego rytuału zajrzał do mnie na grila. Celem były: konsumpcja smażonej na ogniu padliny i konsumpcja 40% CH3COOH (chyba podałem wzór octu, a chodziło mi o wódkę). No i ten kolega który nigdy nie odmawiał (poza pacieżem) piwa i wódki wparował na imprezę ze (słownie) jednym piwem (obleśnym Lechem) i sączył je do końca wieczora. Podczas gdy reszta nawalała się flaszą. Ale zaraz, chwileczkę... mistrz jednego piwa zaszedł ze swoim misiem... który to miś wypił aż... szklaneczkę domowego wina. Po całym tym zdarzeniu ktoś z tłumu rzucił: Ależ panie X, gdzie pana jądra? No wlaśnie, gdzie się podziały jego genitalia? Czy widział je piasek, a może Natalia? Po kilku latach związku jajka tego pana zmieniły miejsce zamieszkania. Przez to smutne zdarzenie nasz pan X zmiękł, nasiąkł i stał się lekko ciepły. Ze starych obyczajów pozostały mu tylko niezmienne oczy gwałtu (to historia na inny wpis). Z kolesia, który potrafił narzygać do gniazda do ładowarki w swoim telefonie stał się... .chłopakiem swojej dziewczyny, ze wszystkimi plusami i minusami. Ale kiedyś podobno miałem tak samo, bo pan X powiedział mi tak: Edo jak chodziłeś z panią X, to miałem spokój. Chodziło mu zapewne o brak moich wówczas jąder. Ale to prawda: jak sięgam pamięcią, to zachowywałem się jak placek, moja cięta riposta zniknęła razem z narządami, chodziłem z lekka liryczny (nic tylko wsiąść w Deloriana i rozpędzić się z glanami na nogach do prędkości 88mil/h). Podczas mojej pewnej łikendowej wizyty wywnioskowano co następuje: bo jądra zapisywać na wekslu trzeba umić. Należy połączyć przyjemne z pożytecznym i .... no pozostać no z jądrami, nie rezygnować z kumpli i swoich perskich obyczajów (poza wycieraniem jajec w ręcznik do twarzy).

Zaraz po morale odpowiedź na nurtujące pytanie: Gdzie lądują nasze jaja? Oczywiście, że w pięciowymiarowej damskiej torebce. A co z wekslem na moje jaja? Chyba zostanie przysłady do mnie z Torunia....

Dyrektywy kulturalne: Nigdy nie mówcie Holendrom, że ich język brzmi jak kaseta puszczona od końca. Mogą się obrazić. Ale za to chleją na równi z Polakami. A czy Francuz w ciul nie mówiący po angielsku i wyglądający jak Peter Andre zamoczy w tym odcinku? Wiadomo, że tak. Z innej beczki: w następnym wpisiku zamieszczę recenzję Wielkicj Erekcji pod postacią odcinka Los Tres Amigos (z lekkim zestawieniem i klasyfikacją). Polecam również płytę Megadeth pod tytułem Rust in Peace. A zagrana i usłyszana na żywo, w całości daje wiele szczęścia!!

Dziś w TV Cyganki Edusz kontynuacja mojego największego śledztwa dotyczącego zgniłych lat '80 - piosenka Safety Dance zespołu Men Without Hats. O dziwo odbiega obleśnym standardom lat '80 i pozwala poupać nodze pomimo swojej elektroniczności.


W następnym odcinku zamieszczę statystyki w formie tabelarycznej o tym , kto jeszcze z całej obsady Mody na Sukces nie przeleciał Brooke Forrester.

czwartek, 10 czerwca 2010

Skurcz na basenie!

Witam wszystkie grzeczne dzieci, nabożnie uczęszczające na mszę św. i zbierające stempelki od księdza do bieżmowania (to nie ja i nie ja). W dzisiejszym odcinku opowiem Wam o V zasadzie Newtona. Bo jak zapewne pamiętacie, III zasadą Newtona - było wejście rodzica do pokoju podczas gdy w tym samym momencie leci film z aktualną sceną gołych cycków w nim... O czym mówi piąta zasada? Oczywiście, że wiem, no bo: istnieje 78,65% szans, że osoba obgadywana przez nas w tłumie stoi za nami. A co wtedy? Co począć, jak się zachować, jakie techniki ochronne przyjąć, jaka jest pozycja bezpieczna ustalona? Już odpowiadam:

Najklasyczniejszą reakcją jest zrobienie obłędnych oczu, mniej więcej takich samych jakie robi sarna stojąca na środku drogi i widząca nadjeżdżający w nią samochód. Takich samych oczu, jakie robi się gdy rodzice wchodzą do pokoju, a my umilamy sobie czas oglądając, ten no... czasoumilacz na RedTubie... Tak robią tylko umysły słabe i na manipulację podatne (odrzekł by Mistrz Yoda). A co robi umysł silny, zwarty i gotowy? Robi pewne rzeczy....

(dwie niepasteryzacje później) Umysł silny dokonuje oceny sytuacji w jakiej się znalazł i dobiera środki aby ją załagodzić. Teraz przypomnę sobie moją złą, wcześniejszą wersję, która obrabianiem dup zarabiała na życie. Oczywiście po nadejściu obrabianej osoby następowałą niezręczna cisza. Mogła ona trwać od sekundy do ich kilkunastu. Wprawiony umysł sekundę skracałby do kilku nanosekund i wyskakiwał z uwago-odwracaczem. Zazwyczaj używałem zwrotu: i wtedy złapał mnie skurcz w nogę... Jednak po jakimś czasie był to mój znak rozpoznawczy i musiałem wymyślić coś nowego... co nie było takie proste. Ale od czego są znajomi. Raz, onegdaj gdy niezręczna cisza niezręcznie się przeciągała, kolega z pokoju, Mim Marczello zaintonował: ja też nie lubię ...i tu wpisać nazwisko pewnej nieobecnej w grupie osoby.... tym samym uratował mi duspko. Pamiętajcie: im większy nonsens w wypowiadanym po ciszy zdaniu tym większe prawdopodobieństwo, że nasza ofiara się nie skapnie. A laboratoryjne przykłady? Już przedstawiam: pewnego razu gdy czekaliśmy na wyniki z pewnego egzaminu, wypowiedziałem zdanie:  gdzie ten jeb**ny pan! I w chmurce dymu pojawił się pan prowadzący, na co szybko zareagowałem skurczem w nogę na basenie. Siędzę z pewną damą i narzekam na jej chłopaka, po czym on sam się wyłania... oczywiście, że opowiadam o skurczu w nogę na basenie. Cholera skapnął się. I tak wiele wiele razy.

Wniosek, niczym w każdym odcinku perskiego serialu amerykańskiego Siódme Niebo: obrabianie innym dupy jest złe i złe. Pamiętajcie: im krótsza niezręczna cisza i czym bardziej irracjonalne zdanie ją łamiące, tym lepiej dla was.

Dyrektywy kulturalne: Jutro czas na wizytę w kinie. Odgrzany klasyk w postaci drużyny A. Nie powiem, że wobec filmu mam duże oczekiwania: BA musi powiedzieć FOOL!, muszą cos pospawać Mardok musi czymś odlecieć. Się okaże jutro o 20.00 jetz im kino. W środę czas na Metkę, Slejera, Megadet i Antraksa - oczywistość erekcji jest oczywista. A za tydzień wizyta w Toruniu u pewnej pani z Poznania, ha!

A dziś w TV Cyganki Eduszy lekki odgrzewaniec w postaci (onegdaj zamieszczonej) czołówki z Drużyny A zmontowanej z urywków klasycznego Star Treka. A jeżeli chcecie abym sobie poprawił humor, to do mnie zadzwońcie bo mam melodyjkę z Drużyny A ustawioną jako dzwonek w telefonie. Zapraszam.


A w następnym wpisie skonfrontuję: co jest bardziej wieśniackie: fejsbuk czy nasza-szkapa.

niedziela, 6 czerwca 2010

Papierowe gody.

Jak widać na załączonym obrazu mój słitaśny blogasek obchodzi podwójny jubileusz: 2 lecie istnienia i w miarę regilarnego wpisywania (aczkolwiek w maju zakaprysiłem i miałem jeden wpis, no ale na wytłumaczenie podam argument, że szykowałem się mentalnie na koncert AC DC); drugim jubileuszem jest fakt 666 odwiedzin mojego profilu. Oczywiście ostatnie 4 razy dopełniające do okrągłej liczby jedności (liczby 6) doklikałem sobie sam. No ale (wraz z telewizją TVN) szerzę propagandę sukcesu i czasem trzeba pewne rzeczy zafałszować, aby sukces osiągnąć.

Rok temu było TAK. A teraz? Zupełnie podobnie, wręcz niezmiennie z drobną różnicą... Samochód ten sam, dżinsy te same, koszula pod gajer ta sama, a jednak praca już nowa. Poprzednia praca okazała się porażką (wszystko poza znajomymi do piwa), a nowa jest odpowiednio lepsza. Oddanie się komercjalizacji i industrializacji w nowym miejscu pracy trwa od miesiąca i zapowiada się bardzo dobrze. W sferze światopoglądowo-uczuciowej zaostrzyłem o jedną regułę metodę Głuchej Białej Sowy. Regułą tą jest do trzech razy sztuka i sprawdza się doskonale od prawie pół roku. Ale po cóż będę wylewał jakieś gorzkie żale. Wyjaśnię może znaczenie i etymologię moich dwóch koronnych działów tematycznych:

Już zapewne wiadomo co to za dział. Los Tres Amigos - czyli Trzej Amigos. Jest to tytuł super klawej komedii z Chevy Chasem pod tym samym tytułem (zaraz siadam i odświeżam tytuł). Liczba 3 to fajna liczba: 3 miejsca na podium, 3 koła ratunkowe w Milionerach, 3 próby w skoku w dal i podnoszeniu ciężarów - takie 3 de best.Aha, 3 razy 222 daje nam 666! W każdym odcinku cyklu staram się odnaleźć najlepszą trójcę z każdej dziedziny życia i nie tylko. A co z czwartym miejscem? Jest pechowe, bo nie jest ani pierwsze, ani drugie, ani trzecie. Chyba po raz piewszt wpadłem na taki szalony pomysł, podczas oglądania Gwiezdnych Wojen - wymienić trzy najlepsze części (wiadomo, że stara trylogia). Podobnie sprawa się ma w przypadku Indiany Dżonsa.

O czym oni śpiewają? - no bo kaman? Jak słucham nowych piasków, nowych Kaś Cerekwickich, mistrza przenośni - zespołu Feel(c) to mnie skręca, a mózg przegrzewa się z próbami interpretacji tekstu. Dobrze, że nie wziąłem na warsztat Nisko Polo, bo wtedy miałbym pole do popisu. Czyli tak: nowe teksty polskie często zasłyszane w radiu to niesamowity szajs. Ci co kiedyś pisali klawe teksty ostatnio też są nie w formie (może Kult Kazika?). Oczywistym wyborem jest Grabaż, który na moje szwedzkie oko pisze takie bezsensy i bełkoty, że śmiało Fell mógłby grać do jego słów. A sama intepretacja to już są tajniki klasztoru Szaolin - trzeba mieć przezacny humor i wypić około 500ml niepasteryzowanego Kasztelana. Zapraszam, pochwalam.

Dyrektywy kulturalne: za chwileczkę, za momencik wyruszam do Brzydgoszczy na Enea Cup (czyli taki sportowy mytyng lekkoatletyczny) i zobaczę zapewne odświeżoną w kroku Irene Szewińską. W najbliższy piątek grzechem będzie nie pójść na kinową Drużynę A (kto nie pójdzie ten FOOL!). Za 10 dni Wielka Erekcja III - Sonicsphere Fest.. Sa Sa Sa.

Dziś w TV Cyganki Eduszy skoczna piosenka, którą usłyszeć można w reklamie Citroena i w filmiku Piotra Bagińskiego o bieganiu. Kapela The Hives ze skoczną nutą o nazwie: Hate to say I told You So. Zapraszam do tupania nogą.

A w następnym wpisie zdradzę jak być piękną i bogatą...