poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Los Tres Amigos cz.3 - Koncertowo.

W dzisiejszym kolejnym (po zacnej przerwie czasowej) odcinku cyklu: umiem liczyć tylko do trzech przedstawię zestawienie 3 najlepszych (wg. mojego skromnego koneserskiego gustu) albumów koncertowych. Dzisiaj bez podziałów gatunkowych, ale wiadomo, że będzie ostro i wesoło. Do płyt koncertowych wychodzę z założenia: "chcesz poznać jakiś zespół, przesłuchaj jego płytę koncertową". Zasadniczo to album lajf jest taką składanką de best of (cóż za międzynarodowa nomenklatura) zespołu. A więc: jeżeli to nasze de best of w wersji lajf brzmi dobrze, to znaczy że zespół też jest niezgorszy. Jak zwykle będą trzy egzemplarze opisanych płyt. Jednak z lekką klasyfikacją, a mianowicie miejsce bezapelacyjnie pierwsze, a miejsce drugie już egzewko (nie wiem jak się to francuskie słowo pisze, więc miskuzi za dysgrafię). No to lecimy:
Iron (Jarosław) Maiden - ze swoją szóstą płytą zabiło mnie totalnie. Gdy usłyszałem pierwszy raz (w dodatku niecałą) na kasecie, polskiego wydawnictwa Polton, dostałem wzwodu. A nie wiedziałem jeszcze co to wzwód. Owych czasów (roku pańskiego '97) słuchałem jakichś sucharów, jakiegoś techna, troszke Żana Miszela Żara (ale Pan Żar nie jest sucharem). Pierwszy raz wysłuchałem kawałka Powerslave i tak już mi zostało. Potem w technikum zaraziłem kolegę (ale nie wenerycznie) i razem słuchaliśmy tego patatajstwa. Kaseta była tak zorana, że fragment taśmy z wymienionym przeze mnie kawałkiem była przeźroczysta. Patrząc na okładkę ma się ochotę powiedzieć: "o kur&!@(#*&a" i zlać w pory. Super klimatyczny rysunek (nieomieszkam stwierdzić, że miałem taką koszulkę). Kawałek po kawałku wchodzą do głowy bez piernięcia. Wszystko cacy i pomyśleć, że ta płyta ma 20 lat i jest... jest de best. A żeby było śmieszniej zespół Ajron Majdę przyjechał do Polski z trasą wypominkową trasy, którą ta płyta promowała. Z moimi szatańskimi kumplami skorzystaliśmy z okazji i udaliśmy się do Warszawy na koncert, ażeby przeżyć to co nas ominęło w '86 roku. A ominęło nas wiele... Ehhh. (Obejrzę sobie zdjęcia i filmiki z koncertu)
Metal Church z płytą pod tajemniczym tytułem LIVE (do dziś nie doszedłem co oznacza ten skrót...). Okładka może lekko trąca 13 letnim Maciusiem z porażeniem mózgowym, ale wnętrze jest super. Płytę zakupiłem (oryginalną) w czasach, gdy wychodziłem z założenia: "jeden miesiąc, jedna oryginalna płyta". Oczywiście kupiłem używaną na Alegro. Do zespołu się przekonałem po jakichś 2 emeptrójkach, które przemycił mi brat. Żeby zdobyć dyskografię zespołu musiałem gwałcić, rabować i odjechać na kobietach. Raz tylko przesłychałem tą płytę z empetrójki. Następny raz słuchałem ją na CD. Super kawałki, które poprzez moją ignorancję nie umiem nazwać z tytułu, znam może z 3: a więc pod tym samym tytułem Metal church, potem Beyond The Black (również super) i na koniec kouweur zespołu Deep Purple Highway star. Ogólnie historia płyty jest taka: Zespół zagrał w Teksasie jeden koncert i pan z didżejki go nagrał i schował w majtki. Przez około 18 lat nikt nic o tym nie wiedział, aż w końcu ten pan z didżejki wyjął z majtek taśmę i przekazał zespołowi. Jacyś mistrzowie obróbki dźwięku zrobili z tą taśmą co mogli i wydali jako pierwszy Lajf tego zespołu. Słychać czasem jak to perkusiście pałeczka zmięknie, jak to mikrofon zasprzęgli, jak to gitarzysta krzywo trafi. Ale i tak jest moc, zło i szatan w jednym. I słynne motto z tytułowozespołowej piosenki: Love the evil things we do, the secrets that we keep.
Acca Dacca ze swoim drugim albumem Lajf. Zasadniczo nie byłbym sobą, gdybym nie wepchnął czegoś o Acca Dacca. Lajf. Klawa płyta, jeszcze klawsza do samochodu w długą trasę. Od pocztku można dostać ciarek na jajkach, gdy w tle piorunów zaczyna się najklawszy kawałek pod słońcem, czyli (jak już każdy się zdążył domyślić) Thunderstruck. Płyta ma z 23 utwory, czyli dobre 2h słuchania. Zasadniczo wszystkie utwory dobrze dobrane, może kilka bym wyrzucił, a kilka skrócił. Najfajniejszy jest 14 minutowy Jailbreak (pewnie do księgi rekordów Ginesa wpisany od dawna). Zasadniczo chyba po przesłuchaniu całej można nieźle napuchnąć i dać sobie na 2 tyg. spokój z zespołem, no ale po 2 tyg można do niego wrócić. Zupełnie nie wiem co napisać, bo lekko jestem napuchnięty (nie od słuchania, a od zmęczenia). A reszta...? Reszta jest piosenką.

W TV Cyganki Eduszy może zamieszczę coś lokalnego z Włocławka. A że lokalnie nic się nie dzieje będzie to teledysk zespołu Sexpress Service pod tytułem Ludzkie gry. A więc jak widać, każdy może kręcić teledyski.



W następnym wpisie omówię zmiany klimatyczne Ziemii i wpływ monsunów na gospodarkę świata.

środa, 22 kwietnia 2009

Ajatollahowie mody

Dzisiejszy słitaśny blogasek będzie o modzie (lekko komercyjny i populistyczny, więc opluwam moją alternatywną brodę alternatywną śliną za to, że skłoniłem się w stronę pieniędzy). Może nie aż tak poświęcony modzie, a poświęcony nieudanym eksperymentom szalonego naukowca (lub kreatora mody i stylu). No i pewnie pewnego dnia ten szalony naukowiec usiadł w swoim podziemnym lochu i zamiast rozkazywać swojemu garbatemu pomagierowi, aby ten przynosił mu ludzkie członki w celu tworzenia żyjącej istoty z martwej materii (ale zdanie wielokrotnie złożone); lub też rozszczepiać atom (może być to atom tasmańskiego piwa), to ten szalony naukowiec zaczął projektować zupełnie beznadziejne zestawy odzieżowo fryzurowe. Jedyną zaletą niewypałów mody jest to, że nie ożywają i nie zabijają twórcy, albo nie wybuchają i zabijają stwórcy (jak to ma na przykład w naturze rozszczepiony atom uranu). Aczkolwiek stwórca powinien zobaczyć kompozycję odzieżową i najzwyczajniej popełnić sepuku... Aha, oczywiście post o nie-modzie jest hołdem dla Sali Spektry, którą niedługo uśmiercą w Modzie na Sukces (u nas w Polsze), a na zachodzie już dawno uśmiercili, bo niestety aktorce tą rolę odtwarzającą się zmarło. Amen. Zaczynamy naszą gorącą listę magazynu BRAVO, która wyliczy nam radośnie antywzory szyku i mody:
Za krótkie damskie kurtki z futerkiem -
jak już sama nazwa wskazuje i sugeruje są to kurtki zimowe (podpowiadam: z futerkiem). Może i na ładnych dziewczynach ładnie leżą, jednakoż na zimę nie są za użyteczne: gołe nery, gołe plery, goły pempek goły brzuch... można sobie poodmrażać co niektóre organy (i nie chodzi mi tutaj o organy w Pile).

Spodnie wciągnięte w kozaki- kompletna masakra (oczywiście w moim skromnym odczuciu). Kozaki te zdecydownie powinny ożyć i zjeść swojego wynalazce. Kozaki na obcasie i w to wciągnięte spodnie, dżinsy, sztruksy... wciągnięta miniówka. Aghhh. Kiedyś jak zobaczyłem byłą dziewuchę w tym zestawie, to odrazu sam siebie poklepałem po ramieniu i już w 100% wiedziałem dlaczego od niej odszedłem. Pewna anegdota: wymyśliliśmy na studiach pewien szczyt wciągnięcia spodni w obuwie: wciągnąć spodnie w laczki japonki.
Alternatywna fryzura
- jak sama nazwa wskazuje: używana przez małą grupkę ludzi. Jak ja definiuje taką alternatywną fryzurę? No to: jakieś niesymetryczne coś, jakieś z jednej strony podgolone, z drugiej zapuszczone, z jednej strony krótko, z drugiej długo, jakieś pejsy coś tam.... Jak dla mnie kompletne whatever. Niech sobie alternatywne dzieci noszą te fryzury, ale nie co druga laska... niekoniecznie ładna.

Spodnie rurki
- żeby założyć ten niewypał należy posypać sobie talkiem nogi, aby zniwelować tarcie. A jeżeli nie ma się nóg jak szczudła (czyli ma się jakieś mięśnie), to już rurek nie założymy. Aż wykrzyknę głośne NIEEEEEE!!!! bo mam atletyczne udo. Oczywiście NOT! Jak widać na mieście i słychać: każdy teraz takie nosi.

Koszulka z logiem pewnego metalowego zespołu, glany i czarne za krótkie dżinsy
- czyli opisałem siebie sprzed 4 lat, aha... zestaw ten noszony obowiązkowo w lato przy upale 30 stopni. Znowu opisałem siebie sprzed 4 lat.... Oczywiście, że koszulka z pewnym ulubionym zespołem nie zaszkodzi, ale jak widzę w lato grupkę chudych metali w czarnych szmatach wypacających się od środka na śmierć, to mam ochotę podejść do nich i w formie wolontariatu dać im mydło. Również mam ochotę przenieść się w czasie o 4 lata wstecz i również sobie wręczyć mydło w formie wolontariatu. Kolejna anegdota: kto wygrał konkurs w pochodzie juwenaliowym w kategorii najśmieszniej ubranego studenta? .. Przypadkowo przechodzący metal z koszulką Metaliki, glanami, plecakiem kostką i przetłuszczonymi długimi włosami.

Dzieci Emo - ... minuta ciszy, po czym wsadzić wszystkie do rakiety bez przypadkowo podłączonego tlenu i wysłać w Kos-mos.

Koniec wyliczanki, ponieważ skończyły mi się moje argumenty. W TV Cyganki Eduszy jedyny mężczyzna, który dobrze wyglądał w czerni, a dokładniej śp. Dżony Kesz i God's Gonna Cut You Down.

W następnym wpisie opowiem jak wymienić koło w samochodzie mając przy sobie jedynie kawałek ogórka.

piątek, 10 kwietnia 2009

Klasycznie i świątecznie.

Miał być wpis o dzieciach bez osobowości i poczucia smaku, a jest świątecznie i z jajem. Piękny obrazek, zaginione dzieło Edwarda Lutczyna oddające atmosferę świąt i czekoladowego królika.

A w TV Cyganki Eduszy dziś nie muzyka, ani nie wielkanocny teledysk Acca Dacca. Zaserwuję państwu niezłą i z golizną animację (w dodatku oskarową i co bardziej niesamowite polską) pod tytułem Tango.

W następnym wpisię przedstawię ściśle tajną dietę , hybrydę diety kapuścianej i jabłecznej.

czwartek, 2 kwietnia 2009

Patrik Słejzi i przyjaciele

Dzisiejszy ponadczasowy post dedykuję moim drewnianym nogom, drewnianym rękom i ładnemu cycowi Oli Szwed, która znamienicie tańczy na Lodzie. Odcinek będzie o tańcu i historii Trapezu w Polsce.
A więc od początku: dawno temu Ziemia byłą płynną masą, po czym Patrik Słejzi zagrał w WIrującym Seksie i wszystko zepsuł. Jako, że kraje bloku środkowego są lekko opóźnione kulturalnie od zachodu, szał na taniec dotarł do Polski po latach 20 (niedługo na Polsacie premiera Policjantów z Majami z roku 1986). Wszyscy chcą tańczyć: gwiazdy, kobiety ciężarne, więźniowie, ludzie z ulicy, księża, prezydenci, Vipy. No może do kulturalnego upadku nóg polaków przyczyniła się telewizja TiVieN, ze swoim ciągnącym się niczym grypa jelitowa programem, no wiadomo jakim, potem telewizja polska skopiowała pomysł, tylko że podniosła poprzeczkę i rzuciła uczestnikom pod nogi taflę lodu.
No ale co ja mam do tańca? Zasadniczo nic. To znaczy mam uraz do tańca bo nie umiem tańczyć. Byłem na z 2 zajęciach tańca nowoczesnego (porażka), byłem raz na salsie (porażka o której mówiono w TV, i wypociłem ze 2 kilo). Na studniówce polonez ograniczył się do dreptania w miejscu i co 3 drept zrobieniu kucnięcia (więc się nie liczy). Gdy przyszła pora na walca schowałem się pod stół i odmawiałem różaniec.
Co innego babki... mają jakiś gen wrodzony, że jak wejdą na parkiet powiercą czterema literami, zrobią krok w lewo i krok w prawo, skrzyżują nogi, rozkrok... i chłopcy drą wzwodem majtki. Ale prawą jest, że kobieta która ma drewnianą nogę, hak zamiast ręki, zaślepkę zamiast oka, papugę na ramieni, no i ta kobieta jak zatańczy z jajem to ma wzięcie. A kobieta ładna, która robi nieumiejętne szur, szur na parkiecie (widziałem taką ostatnio) prezentuje się zupełnie nieciekawie.

Jako, że jestem wyznawcą filozofii klasy rządzącej, wyznaję tylko jeden krok, a jest to krok Angusa z Acca Dacca, który to przedstawię w TV Cyganki Eduszy. Jak wywnioskowaliśmy ostatnio z pewnym kolegą, Angus nie wymyślił owego kroku. Zrobił to Chuck Berry. I za to mu wielkie dzięcki (sam osobiście ćwiczę ten krok, pod prysznicem, wraz z regułą prawej dłoni, hy hy hy.)

W następnym wpisie przedstawię metodę na mierzenie grubości materiałów amperomierzem.