wtorek, 31 maja 2011

Ciekawa anomalia pokarmowa

Dzień dobry wszystkim podatnikom. W tak piękny i upalny dzień aż nie chce się pisać nic na blogasku, ale zobowiązania wobec reklamodawców zobowiązują. Yhym... A tak na serio jest za ciepło żeby siedzieć w domu i pisać wpisiki na blogasku. Należy wyjść na dwór napić się zimnego Kasztelaniego, posiedzieć nad jeziorkiem - i to jest słuszna koncepcja!
Swego czasu opowiadałem wam o Człowieku Rurze, który zaliczał się do osób z anomaliami pokarmowymi (układ trawienny składający się tylko z rury). Dzisiaj opowiem wam o innym, ciekawszym, acz bardziej skomplikowanym przypadku: Człowiek Dupa Na Brodzie. Przedstawiony poniżej przypadek jest czysto teoretyczną wariacją na temat, co by było gdyby wycierając nos podcieralibyśmy tyłki za jednym zamachem. Tak skomplikowana anomalia pokarmowa narodziła się na pewnym wykładzie na Politechnice Poznańskiej, gdy pewnej koleżance zamiast codziennej dawki kusiek i pindoli w notatkach narysowałem Kirka Douglasa (tego aktora, wiecie, nie?) wraz z przekrojem na organy.
Koleżanka zapytała, kto to i co to? Odpowiedź była jak najbardziej prosta: Człowiek Dupa. Spójrzmy a brodę Kirka - no dupa, no. Jednak wraz z tyłkiem na brodzie osoba posiadająca tą anomalię posiada również niezły talent aktorski i poczucie humoru ważące 16 ton. O poczuciu humoru świadczy ten pan:
Ten pan to Chevy Chase, który również ma wydatny tyłek na brodzie. Jest jednym z najlepszych komików hamerykańskich, a kto nie widział Szpiegów Takich jak my co najmniej 20 razy niech szybko i idzie dobejrzeć te 19 powtórzeń. Na koniec zaproszę do obejrzenia skanu obrazka z pewnej gazety medycznej, która swego czasu opisała przypadek Kapitana Dupobrodego (he, dobre):
Jak widzimy na załączonym obrazku: przełyk, żołądek i reszta układu trawiennego są standardowe. Sprawa komplikuje się przy jelicie grubym, które odbija nagle do góry i wraca z powrotem do głowy. Zwieńczenie jelita grubego, kiszką stolcową zwane ląduje w zagłębieniu w brodzie. Jakie to nie higieniczne. Należy oddać twórcy obrazka za wierność detalom organów i doskonałym zachowaniu proporcji...
Wniosek: jeżeli wasze dziecko urodzi się z dupą na brodzie oznaczać to może, że będzie wielkim aktorem (zagra w Spartakusie 2) lub poczuciem humoru zabijać będzie na wstępie. Nie ma się co bać, bo ja też mam lekką dupę na brodzie i staram się ją maskować kilkudniowym zarostem (w postaci niegolenia się przez 2 tygodnie) lub nosząc golfy. Pod golfem schować jeszcze można 2. i 3. podbródek, ale o tym w pewnym następnym wpisie.

Dyrektywy kulturalne: Za 9 dni koncert Iron Maiden (obecność obowiązkowa!!!). Już mi noga tupie na samą myśl i chyba trzeba będzie się nauczyć piosenek z 3 ostatnich płyt bo nie jestem z nimi za pan brat. Koszulka już dotarła. Ma piękny ornament i klimatem nawiązuje do utworów grupy nagrywanych na kasety magnetofonowe. Nic nie oglądam, nic nie słucham. Aha: w czwartek na fabryce którą uruchamiamy zląduje premier Tuskinio. Trzeba będzie wykonać jakiś happening z Panem Premierem.

Dziś w TV Cyganki Eduszy metalopudle. Pewien antyczny teledysk do piosenki, która w oryginale trwała 15 minut (pół strony kasety 60), a w wersji dla TV wycieli co smętniejsze momenty. Wprawione oko wyłapie w teledysku prześwitującą sukienkę pewnej laski, która ze względu na uwarunkowania geograficzne nie jest taka brzydka (bo to niemiecki teledysk). Zapraszam! (właśnie obejrzałem ten teledysk i stwierdzam, że jest więcej lasek z przezroczystymi sukmanami i dekoltami do kolan, a wokalista ma tytułową dupobrodę, cóż za zgranie!)

W następnym wpisie opowiem o tym jak w Holandii robi się w hotelu kolację z rzeczy wyniesionych ze śniadania - taki poznański tryb w Holandii.

czwartek, 19 maja 2011

Silne pole magnetyczne w mózgu vs. pamięć

Dzień dobry. Chciałem wydać z siebie pewne oznaki życia... ale co to za życie. (NOT!) Ostatnio trochę mi się nic nie pisało. Związane to było z kompletnym brakiem czasu, pewną fuszerką na zdrowiu i lekkim wzrostem wskaźnika obiboczenia na godzinę.
Podczas moich słynnych europejskich włajaży przetestowałem swój wbudowany kompas, który, jak wielu moich znajomych twierdzi, jest w zaniku, albo wcale go nie ma. Czymże jest orientacja w terenie? Dla mnie to po prostu postawienie samochodu na parkingu, w mieście, którego nie znam, połażenie sobie po mieście i wrócenie do samochodu bez problemu i szwanku. Możliwe, że nie chodzi tu o jakiś kompas, a o dobrą pamięć: gdzie, w co i jak skręcaliśmy.
A jak to jest z kosmopolitycznym Pawłem? Najlepszym przykładem będzie pewna anegdota, którą opowiadam gdy przez moje ręce przewinie się kilka pełnych butelek piwa. No to: dawno, dawno temu, na pierwszych dwóch latach studiów chodziliśmy do pewnej knajpy na dęsing (ja podobno nie tańczę). I za każdym razem się pytałem kumpli jak się wraca do akademika. Droga była prosta jak świński ogon: wystarczyło iść wzdłuż torów tramwajowych. I tak przez 2 lata sobie chodziłem... raz zamiast do akademika doszedłem do lasu i komina ciepłowniczego. Mógłbym przysiąść, że z lasu słyszałem wyjące wilki i inne rzadkie okazy zwierzyny leśnej. Kiedy indziej jak jechałem do pewnej koleżanki, to policzyłem sobie, żeby wysiąść na 11 przystanku, a po 5 przystanku zapomniałem który to przystanek. Bo wiecie... ja mam pamięć dobrą ale krótką. A to w Toruniu postawiłem samochód i potem myślałem, że mi go ukradli, a tak na serio to pomyliłem ulice. Bo wszystkie te kamienice w Toruniu to tak samo wyglądają... Nie? Jak byłem na wczasach we Francji to w ręku ściskałem wydrukowaną mapę miasta. Ściskałem tak mocno, że tusz został na ręku. Paweł sam w Metrze... brzmi jak kolejna część przygód o Kevinie. Na szkoleniu w Holandii miałem automapę. Krzyś Hołek podpowiadał mi z kieszeni jak iść, i chyba miał zły dzień, bo czasem mu się pomyliło.
.. aż pewnego razu zapomniałem GPSa i wypuściłem się na stare miasto. Wypiłem w knajpie piwo za 5,5 ojro (taniocha) i stwierdziłem, że można by wracać do domu. Ryję w plecaku, a gpsa brak. I teraz odświeżenie pamięci jak szedłem? Pamięci brak... A stare miasto w Holandii to okrągła rzeczka, a w środku pajęczyna ulic. No ale kółko nie ma początku, ani końca to idąc po krawędzi dojść można do jakiegoś charakterystycznego punktu. YES! Doszedłem do kościoła i prosto na dworzec. I nie spędziłem nocy pod gołym niebem, albo schowany pod plandeką na łódce.
No dobra, a teraz morał z amerykańskiego filmu: jak sobie poradzić jak silne pole magnetyczne w prawej półkuli zakłóca kompas w lewej półkuli? Nijak. Na to nie ma ratunku... co najwyżej usunąć prawą półkulę. Ja to sobie zawsze wybieram coś charakterystycznego i wysokiego i jak się kompletnie zgubię to ... to wiecie sami: wracam po torach.
Chyba wystarczająco się zareklamowałem jako przyszły mąż...

Dyrektywy kulturalne: Była Francja i Holandia, a za jakiś czas będzie Litwa. Pamiętajcie, żeby będąc na litwie zjeść łabas drutas kałakutas, czyli tłustego indyka. W kinie nie byłem od 100 lat, a muzycznie polecę wam antyczną płytkę Overkill - Under The Influence (tam jest taki megaszlagier Hello From The Gutter).

Dziś w TV Cyganki Eduszy przeklawy urywek jednego z najlepszych multimedialnych polskich wynalazków: P.I.W.O, czyli Potężny Indeksowany Wyświetlacz Oknowy, a w nim mój (od niedawna) idol: Robert Burneika. Siła!

W następnym wpisie podam przepis na Rakiet Fjul przy wykorzystaniu składników z lodówki i apteczki dziadka.