Dzisiaj kolejny post, który zainspirowany został życiem (które jak wszyscy wiemy jest nowelą i jest jak Moda na Sukces). Dotyczy on różnych pomysłów jakie wpadają nam do głowy wtedy gdy nie powinny. Tzn. pomysły są dobre, ale te momenty są złe. Najlepiej oddaje tą myśl piosenka zespołu The Bill - Kibel (która zostanie przedstawiona później, w odrębnym dziale wpisu). Jak to w piosence ładnie ktoś zaśpiewał: pewien pan siedzi sobie na kiblu i rozmyśla. Żeby było śmieszniej ma tysiące pomysłów. A jak to się przekłada na życie codzienne i pozycję siedzącą na wielkim porcelanowym uchu? Zupełnie tak samo (przynajmniej w moim przypadku)....Są takie chwile, gdy potrzebujemy natchnienia. Terminy i czas gonią, w głowie pustki, na papierze białe plamy (te niezapisane). Poeta nie umie dobrać rymu do słowa "dom", muzyk nie umie wymyślić chwytliwej melodii zaczynającej się od A-dur, G-dur, wielki architekt nie umie skonstruować domu, generał nie może wpaść na doskonałą strategię ataku. Kieliszek wódki nie daje natchnienia, striptiz misia nie powoduje nawet maleńkiego wzwodu, a wysłuchanie ulubionej piosenki Creeda nie przynosi ukojenia. Pustka totalna, wręcz próżnia. Zrezygnowani oraz przyciśnięci potrzebą fizjologiczną idziemy na kibelek, ściągamy portki, a tu nagle BUCH!! multum pomysłów: wymyśliliśmy najlepszy chwyt gitarowy z wykorzystaniem 1 palca i 2 strun, naszło nas nieoczekiwanie zakończenie pracy dyplomowej, obaliliśmy teorię Ajn-Sztajna. Ale jak to spamiętać, gdzie to zapisać. Przecież siedzimy na kiblu i kupkujemy sobie. Być może zapamiętamy to po wyjściu z kibla? Zazwyczaj tak.
Kolejną klawą sytuacją jest stanie pod prysznicem: mokro i pa(o)rno, długopis nie napisze, kartka zamoknie. Pod prysznicem człowiek jest wstanie wymyślić najlepszą piosenkę świata, niepowtarzalny chwyt, nowatorskie podejście, zabawy konwencją i mruganie okiem do słuchacza. Niestety po wyjściu spod wody zapominamy wszystko, niestety.... Mógłbym tak przytaczać godzinami schematy genialnych planów, które niedoczekały swojej realizacji. No to przytoczę: idę gdzieś sobie na pieszo - wymyślam, wymyślam i sruu ... w miejscu docelowym zapomniałem co to było. Leżę w łóżku na chwil kilka przed zaśnięciem wmyślam, wymyślam i zamiast wstać i zapisać najzwyczajniej w świecie zasypiam. Szlak może człowieka trafić z rana gdy staram się sobie przypomnieć o co mi przed snem chodziło.. No cóż kiedyś wymyślę niezamakalny papier i długopis piszący w wodzie i będę je brał ze sobą pod prysznic.
Jak obiecałem, tak robię, w TV Cyganki Eduszy pankowy szlagier zespołu The bill - Kibel. Zapraszam do przeżywania i oglądania (zamiast wideoklipu jakaś mangowa sieczka, ale również w temacie).
W następnym wpisie pokażę jak zagrać na perkusji pałeczkami wirusa Eboli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz