piątek, 28 maja 2010

28 dni później i jeden dzień po Wielkiej Erekcji

28 dni później... No właśnie. Możnaby wypełnić wymagania podatników i prenumeratorów i zamieścić jakiś szalony wpisik. Bardzo proszę: Tematów do zamieszczania jest kilka bądź kilka plus 2. Oczywiście najważniejszym tematem jest wczorajszy koncert AKA DAKA, na który miałem zaszczyt pójść z Zacną Ferajną. Najsamwpierw (mówiąc z kujawska) należałoby wyjaśnić termin Wielka Erekca. Termin ten powstał kiedy to 2 lata temu pojechaliśmy do Stolycy na koncert Iron Maiden. Bilety mieliśmy 7 miesięcy przed koncertem, więc na odliczanie do koncertu musieliśmy zużyć 7 kalendarzy adwentowych z czekoladkami (ile to rur było...). Tydzień przed koncertem, przy butelce wyśmienitej niepasteryzacji powstało stwierdzenie Na koncert pójdziemy na pełnym wzwodzie. I taka była prawda. Na samym początku koncertu (piosenka Aces High) podarłem pisiorem bokserki. I teraz już wiecie drogie dzieci co oznacza ten termin. Wynaleźliśmy jeszcze urządzenie do mierzenia wielkiej erekcji, zwane Wzwodomierzem. Ale jak wiadomo najlepiej wzwodomierzem posługują się panie...

Wycieczka do Warszawy to przygoda i jak każda przygoda każdej chwili szkoda. NOT! Moją pobudką był ROn czekający w samochodzie pod domem i drący się do słuchawki, że zaspałem. Omijając zalane drogi nadłożyliśmy z 50km, a GPS kierował nas a to do gospodarsta rolnego, a to na polną drogę. W końcu skończył wyłączony w bagażniku. W samej Warszawce ludzie nad wyraz kulturalni: penerki kelner w sfinksie, podający menu na osranym kiju (samo żarcie również na poziomie psiej karmy. Polecam Sfinksa w Toruniu. Polecam jakieś 666 razy bardziej) i wiedźmowata kasjerka w Karefurze. Podczas wizyty w Karefurze otarliśmy się o świat szerokopojętej kultury i sztuuuki spotykając pewnego aktora: Knorra z Klanu.

O 15.00 panowie ochroniarzowie wpuścili nas z łaski swojej na płytę lotniska. Siłą spokoju dotarliśmy do barierek pod sceną (tych z 2 sektora), a w deszczówce przemyciłem batonika. Jak to ktoś ładnie powiedział: za to mogą nas wyrzucić... Postaliśmy jak kołki 4h pod barierką w oczekiwaniu. Kręgosłu wraz z nogami wbił mi się w czaskę. Na jakiś czas przyciąłem komara na siedząco. O 19:30 na przedbiegi zagrała polska kapela serwując nam piosenki Łysky moja żono i Wehikuł czasu. Jednak za dobrze nie znam Bajmu, a może to było Kombi? Potem 30 minut czekania na Aka Daka. W międzyczasie jakiś obcokrajowiec chciał się dobić do barierek. Jednak pokojowy przekaz w postaci zdania: Do you understand: spierdalaj i przytknięta do twarzy pięść (od jakiegoś starszego pana) szybko ostudziły jego zamiary. Zaczęło się Aka Daka i.....

... o tym powiem wam na piwie jak się spotkamy. Powiem tylko tyle, że krok Angusa Younga był znamienity, a Thunderstruck mnie zabiło. Po koncercie czułem się jakby piorun uderzył w czubek mojego penisa. Bokserki podarte były w drobny mak. Gdyby ktoś podszedł z nożem i mnie nim pyknął w klate zupełnie bym się nie pogniewał. Kolejna klasyczna chwila po której można stwierdzić, że widziało się wszystko i można umierać - wszystkie niedokończone sprawy, wszystkie nieodbyte ważne rozmowy i niewyjaśnione rzeczy... mogą się iść z psami ten tego. Było i jest bosko. A gdybym używał buziek (których nie używam), to zrobiłbym tak: :D. No ale, że nie używam to nie zrobię. Pochwalę się jeszcze nowego lepszego Pawła (czyli mnie), który po wizycie w Sfinksie i jego obleśnej paszy, kubusiu i batoniku nie dostał rury, nie gnał do kibla na posiedzenia. Brawo Pawle.

Dyrektywy kulturalne: Było bosko, a za 3 tygodnie będzie równie bosko na Metce, Slejerze, Antraksie i Megadecie, które to zespoły, jak powszechnie wiadomo, skończyły się na Kill'em All. Zapowiada się kolejny wyznacznik Wielkiej Erekcji. Jutro goście, goście w postaci pewnej pani z Poznania, która przyjedzie z Torunia. Chyba to wszystko.

Dziś w TV Cyganki Eduszy piosenka iście weselna, acz skoczna. Zespół się nazywa jakby grał Nisko Polo, a może i gra Nisko Polo. No to Starous - jaki tu spokój. Niestety bez teledysku, tylko jakieś perskie obrazki.

W następnym wpisie udowodnię, że debilne opisy na gadu wpływają negatywnie na kurs funta (nco nie Koza?).