
Podstawówka to pewien okres w moim życiu, w którym byłem kompletnie nieciekawy i kijowy. Tylko w 8 klasie na koniec roku zaszalałem i wypiłem piwo - Warkę strong.. szaleństwo co? I to chyba się nie liczy bo Warka Strong to nie piwo. Poza sączeniem pseudo-piwa kojarzy mi się jeszcze jedna śmieszna historia: pojechaliśmy z kumplem na rowerach na zamek krzyżacki, kumpel wskobał się na wierzę i wybekał słowo MYNTON. (bo dobre 13 lat temu była reklama, na której koleś krzyczy Mynton i kruszy lodowiec). Niestety w okolicach zamku nie było lodowca, więc nic nie skruszało. Jestem pewien że od beknięcia rzeka Wisła (bo przepływała niedaleko) na kilka sekund zmieniła swój kierunek. I potem wakacje, wakacje, wakacje.pl
W technikum zamiennik piwa zastąpiło prawdziwe piwo i miejsce konsumpcji się zmieniło - pewne ogródki na pewnej włocławskiej ulicy. W ostatniej klasie technikum pewien kolega (Wujkiem zwany) podsumował tak naukę: Wiecie co sądzę o szkole? Po czym zwinął świadectwo maturalne w słomkę i się napił Kasztelana. Chyba pierwsza osoba na świecie, która zrobiła coś pożytecznego ze świadectwem.
Na studiach nie czuło się lata, czuło się koniec sesji. Ostatni egzamin 1 lipca (co za cep układał tak sesję?), a do 30 czerwca musiałem się wyprowadzić z akademika.. 1 dzień bezdomności i egzamin. Brrr i jeszcze dowlec się z tobołami z Poznania do Włocławka. Zasadniczo 2 lipca to był najfajniejszy dzień roku, bo zaczynał się 3 miesięczny urlop z Kasztelanem, przygodą i Kasztelanem Niepasteryzowanym. Te 3 miesiące to też trochę na wyrost, bo były to 2 miesiące i kilka dni. Pozostałe kilkanaście dni września zajmowała sesja poprawkowa. A miewałem tych sesji... 5, a może 4.
Lata w pracy też się nie czuje. Wróć... czuje się jak w pokoju nie ma klimy, a za oknem jest 30 stopni i człowiek się poci. Poci się kolega, pocą się stopy kolegi. Jak to mawia znajomy Włoch: Ja bardzo lubię się poczycz. A ja nie! Ale tak: wieczory są dłuższe, piwo lepiej wchodzi, a dziewczyny na mieście są tak poubierane, że można samochodem wjechać w latarnię. Jak to zawsze bywa podczas zdarzenia drogowego: Latarnia nadjechała z naprzeciwka i uderzyła w mój stojący samochód poruszający się z prędkością 40km/h.
No i tylko urlop daje nam element szkolnych wakacji. Ale co to za element jak człowiek po kilku dniach siedzenia dostaje na łeb i chce wrócić do pracy. Zatoczyłem myślami błędne koło, więc kończę ten wymuszony, miesięczny wpisik.
Dyrektywy kulturalne: W kinie grają Super 8 i ten film polecam. Dam wam 5zł jak na niego pójdziecie. Sam poszedłem i nie żałuję - najlepszy film na jakim byłem od 2 lat (możliwe, że chodzę do kina na sam szajs). Ostatnio nasze zacne Trio odwiedziło Noc w Kinie (ja bym to nazwał Chlew w kinie) - totalne chamstwo, buractwo i dzieciarnia. Obejrzałem Krzyk 4 a pozostałe 2 filmy przespałem jak dziecko. Jutro jadę na 2 dni na Litwę w celu przywrócenia Królestwa Słońca i pogodzenia Litwinów i Polaków. Opowiem wam jak smakują słynne papieskie pierniki z Litwy.
Dziś w TV Cyganki Eduszy piosenka zespołu Pan Profeska pod posto-tytułowym tytułem Lato. Miłe umcia-umcia, udowadniające, że Polacy nie gęsi i ska umieć grają. Zapraszam.
W następnym wpisie udowodnię, że spadek ilości miesięcznych wpisów na blogasku rekompensuje wzrost ich jakości. (NOT!)